poniedziałek, 17 marca 2014

12

Szok. Ból. Zdumienie.
Dużo zdumienia, jeszcze więcej bólu.
Siedziała na ławce przed szpitalem, z nogami podwiniętymi pod brodę i kołysała się na boki, usiłując uciszyć napierające na nią zewsząd myśli. Jej ojciec ojczymem Jessiki? To w ogóle możliwe? Prychnęła. Była pewna, że takie rzeczy zdarzają się tylko w kiepskich powieściach i serialach. Nawet poczuła się przez moment, jakby była bohaterką takiego czegoś.
Oliver tymczasem poszedł po kubek kawy dla siebie i dla dziewczyny. Wyszedł przed budynek i wzrokiem odszukał dziewczynę, po czym usiadł obok niej i wysunął dłoń z napojem. Delikatnie się uśmiechnął.
- Dla ciebie, masz ochotę?
Pokiwała głową i pociągnęła potężny łyk wrzątku. Oczywiście miało to opłakane skutki i już po momencie zaczęła się krztusić i wypluwać kawę na beton. Jęknęła, ocierając usta.
- Nic nie umiem zrobić – szepnęła.
Głupia kawa, a sprawiła, że dziewczyna zaczęła płakać jak malutkie dziecko. Wszystkie sprawy z dzisiejszego dnia spadły na nią z impetem i zburzyły tamę powstałą w jej głowie, która miała za zadanie umiejętnie je zablokować. Szlochała pociągając nosem, a Oliver tylko klepał ją po ramieniu cierpliwie czekając, aż się uspokoi. Musiał przyznać; sytuacja Jessiki również mocno go zszokowała i ani trochę nie dziwił się Sophie, że tak reaguje. Szczerze im obu współczuł. Jak mają teraz żyć, posiadając jednego ojca?
Wyjął z kieszeni ciemnej kurtki chusteczki i wręczył je dziewczynie z zatroskaną miną. Otarła policzki i uśmiechnęła się przez łzy.
- Jeju, jesteś taki kochany. Naprawdę nie wiem, co ty tu ze mną robisz, jesteś o wiele za dobry…
Pokręcił głową i ujął jej podbródek palcami. Spojrzał głęboko w oczy, nabierając powietrza i oznajmił:
- Nie waż mi się tak mówić. Wiesz sama, jakie mam o tym zdanie, hm? To ja na ciebie kotek nie zasługuję, ani troszeczkę. Więc czuję się zaszczycony, że zdecydowałaś się mnie na powrót przyjąć.
Przytulili się i trwali w takim pełnym uczuć i, w przypadku Sophie, też pełnym łez uścisku, dopóki spokoju nie zakłócił im dźwięk stukających po gruncie obcasów. Znajomy dźwięk zmusił nastolatkę do uniesienia głowy. Och, jasne. Mama.
- Kochanie… - zaczęła, podchodząc do nich, ale córka nie pozwoliła jej skończyć.
- Jak mogłaś mi nic nie powiedzieć! – wstała i zaczęła wrzeszczeć. – Jak mogłaś! Znałaś doskonale Jessikę, prawda? Dlaczego się nie odzywałaś, czemu pozwalasz mi teraz tak cierpieć?!
Znów się rozszlochała. Oliver pociągnął ją za ramiona do tyłu i usadził na ławce. Spojrzał na matkę Sophie i ledwie dostrzegalnie pokręcił głową i spuścił wzrok, tuląc do siebie dziewczynę.
- Sophie, ja… - zająknęła się. – Nie sądziłam, że się dowiesz, chcieliśmy to dzisiaj przedyskutować, wiesz przecież, że mieliśmy się spotkać…
- Zdajesz sobie sprawę z tego, że znowu wszystko popsułaś? Nic nie umiesz. Absolutnie nic. Tylko burzysz moje życie i masz z tego satysfakcję. Jesteś zadowolona widząc, jak płaczę. Myślisz że nie zauważyłam jaka szczęśliwa byłaś, kiedy zabierali mnie do szpitala po próbie samobójczej?! To było cholernie widać. Więc sorry, ale cię nienawidzę. Nienawidzę cię, mamo.
Ukryła twarz w torsie Olivera, nie zaszczycając kobiety wzrokiem. Ta próbowała coś powiedzieć, ale w chwili gdy otworzyła usta na zewnątrz wybiegł wściekły ojczym Jessiki. Zatrzymał się w połowie kroku widząc byłą żonę i otworzył usta ze zdziwienia.
- O! – wydusił tylko.
Przeniósł wzrok na Sophie, potem znów na kobietę.
- Liz? – zwrócił się do matki. – Co ty tutaj robisz?
- We własnej osobie – odparła z przekąsem. – A ty co? Jess, prawda?
Pokiwał głową i uśmiechnął się szeroko.
- Dobrze jej tak. Przynajmniej będę miał w domu spokój. Chociaż nie, czekaj, będzie mi brakowało tego, że zawsze mógłbym ją uderzyć.
- Zamknij się.
Oliver wstał z ławki i stanął naprzeciwko mężczyzny. Był od niego wyższy, więc gdyby nie powaga sytuacji, wyglądałoby to co najmniej komicznie.
- Nie waż się nią tak pomiatać. Nie rozumiesz, że ona ma uczucia? Nie rozumiesz tego, że ją to boli? Przez tyle czasu to ukrywała, ukrywała siniaki, blizny, a ty miałeś z tego tylko frajdę. Zostaw ją w spokoju, ty chuju.
Mężczyzna zaczął szybciej oddychać i z furią spojrzał na nastolatka, który kompletnie nic sobie z tego nie robił.
- Co ty do mnie powiedziałeś? – zaczął cicho. – Co do kurwy nędzy ty do mnie powiedziałeś?! Zabiję cię, gnoju, rozumiesz? Zabiję!
Rzucił się na chłopaka, a Sophie jedynie pisnęła, osłaniając chłopaka własnym ciałem. Sekundę później ojciec kopnął ją boleśnie w brzuch i zaskomlała, turlając się w stronę ławki. Przerażona kobieta tylko podbiegła do szpitala i machnięciem dłoni przywołała do siebie kilku lekarzy stojących przy recepcji. Znaleźli się w centrum bójki chwilę później i rozdzielili krwawiącego z wargi i nosa Olivera i ojca Sophie, z wielkim siniakiem otaczającym jego oko. Chłopak bez ani chwili zwłoki podbiegł do leżącej dziewczyny i spojrzał na nią przerażony. - O Boże, bardzo cię boli? Możesz usiąść? Poczekaj… Cholera, tak mi wstyd, nie powinienem, to moja wina, przepraszam – zaczął mówić, jednocześnie podnosząc dziewczynę tak, by oparła się o ścianę szpitala. – Przepraszam, Sophie, przepraszam… Jęknęła, przekręcając się i złapała się za brzuch.
- Nie masz za co – wysapała. – To było bardzo ładne, że wstawiłeś się za Jessiką, wiesz?
Jakiś lekarz do nich podbiegł i kiwnął palcem na resztę, by pomogli mu wnieść dziewczynę do szpitala. Oliver ani na moment nie puszczał jej dłoni i z trudem powstrzymywał się od płaczu.
Położyli ją w jakiejś pustej sali, od razu zabierając się za opatrzenie ran na jej brzuchu. Chłopak z daleka przyglądał się fioletowym siniakom na jej skórze i zagryzał i tak już krwawiącą wargę, usiłując opanować łzy. W końcu nie wytrzymał i zaniósł się głośnym szlochem, który sekundę później stłumił rękawami kurtki. Sophie uniosła głowę i wyciągnęła dłoń do chłopaka. Jej zraniona skóra została już dokładnie obandażowana i znieczulona, więc zostali w pomieszczeniu sami. Pogłaskała go po policzku i dotknęła zimnymi palcami jego popękanych warg. Uniosła jeden kącik ust.
- Oli, nie płacz – wyszeptała. – Dobrze, że tobie nic się nie stało. Mi zaraz przejdzie, zobaczysz. Oli, proszę cię, nie płacz – powtórzyła nieco głośniej.
Podniósł wzrok, splatając swoje palce z jej dłonią. Przytknął ją do policzka i na moment przymknął powieki.
- Przepraszam, że jestem takim mięczakiem – mruknął i jednym ruchem ręki pozbył się czekających w jego oczach łez.
- To nie oznaka słabości, Oliver – odpowiedziała spokojnie. – To jedynie znaczy, że masz uczucia, wiesz?
- Jesteś najcudowniejsza na całym świecie – pocałował ich splecione dłonie i blado się uśmiechnął.

Matka Sophie siedziała przy stole, nad butelką do połowy wypełnioną alkoholem. Na zewnątrz było już całkiem ciemno, ale ona nie zawracała sobie nawet głowy zapaleniem światła i tak w całkowitych ciemnościach trwała już drugą godzinę. Tak, oczywiście że wszystko zepsuła… Ale naprawdę chciała powiedzieć Sophie, jak było! Przecież dziewczyna doskonale wiedziała, że na dzisiejszy wieczór zaplanowane było spotkanie obojga rodziców. Od dawna chciała jej to wytłumaczyć, dodatkowo kiedy córka opowiedziała Liz o Jessice czuła, że nie może tego dłużej ukrywać… Jednak coś się popsuło i wyszło inaczej.
Nieprzyjemny dźwięk dzwonka do drzwi rozbrzmiał w domu kilka razy. Kobieta krzywiąc się z bólu z trudem się podniosła, kilka razy odetchnęła i powoli ruszyła w stronę przedpokoju, jednocześnie zastanawiając się usilnie kto to może być.
Wzdychając, przekręciła klucz i nacisnęła klamkę. Ach tak. Były mąż, oczywiście.
Nie czekając na żadne zaproszenie wtargnął do domu, jak to zresztą zawsze robił i prawie że odepchnął kobietę na bok. Szybko wbiegł do salonu i zaczął wykrzykiwać słowa z prędkością karabinu maszynowego:
- Nie pozwalam, kurwa mać na to, żeby moja córka związała się z tym chłopakiem! Wiem, co przeżywała przez niego Jessica i nie chcę, żeby znowu się to powtórzyło! Ilekroć ją widziałem, płakała, a zapytana o co, mówiła jego imię! On skrzywdzi Sophie, jeżeli już tego nie zrobił, nie rozumiesz Liz?!
Zachłysnął się powietrzem, a kobieta zmarszczyła brwi.
- Chwileczkę. Sophie powtarza cały czas, że Oliver jest dla niej jak anioł, że ją kocha, wspiera…
Parsknął śmiechem i przetarł twarz dłonią.
- I ty w to wierzysz?! Pewnie tylko CHCESZ w to wierzyć, bo nie umiesz się dopuścić do myśli, że znowu ją zaniedbałaś, co? Że znowu cierpi, że znów tego nie dopilnowałaś?
- A ty?! – wybuchnęła matka dziewczyny, zaciskając pięści. – Nie odzywałeś się przez bite sześć lat! Co miałam robić, oddać ją do Domu Dziecka? Nie pomagałeś nam, byłeś zajęty chodzeniem do burdelu i wyrywaniem laseczek! Myślisz, że nie wiem, jak zdradzałeś i mnie, i tę twoją drugą, pożal się Boże, żonę?! I nagle się interesujesz życiem prywatnym Sophie… Wynoś się i nie wracaj. Jest za późno. O wiele za późno, żeby reagować.
Oboje zamilkli, głośno oddychając, jak po długim biegu.
Nie mieli nawet pojęcia, że całej rozmowie zza drzwi przysłuchiwała się zapłakana Sophie, powstrzymująca się z całych sił, by się nie ujawnić.
- Oliver taki nie jest – odezwała się jej mama chwilkę później. – Widziałam go i mimo wszystko wiem, że nic mojej córce nie zrobi. Nie wiem, co się działo między nim a Jessiką, ale teraz jej tu nie ma. Jest Sophie, a ją, z tego co wiem, ten chłopak traktuje inaczej. Swoją drogą: sam traktujesz Jessikę jak najgorsze ścierwo, dlaczego nagle opowiadasz o jej płaczu i problemach?! Martwisz się o nią? – na moment przerwała. – Chcesz ustrzec Sophie? Przed czym? – zaśmiała się fałszywie. – Jedyne, czego powinna się wystrzegać, to ty.
Nastolatka siedziała teraz pod drzwiami, z rękawami kurtki przytkniętymi do łzawiących oczu i nie wierzyła. Nie mogła uwierzyć, że Oliver mógł kiedykolwiek źle potraktować Jess. Chociażby ten dzisiejszy incydent przed szpitalem! Przecież ją obronił. Dał się pobić. Nie, nie, nie. Absurd.
Podniosła się na drżących nogach, wycofała się na palcach pod drzwi wejściowe i głośno nimi trzasnęła, jak gdyby dopiero teraz weszła do domu. Uchyliła drzwi prowadzące do salonu i spróbowała udać zdziwienie na widok ojca.
- Co ty tutaj robisz? – zapytała zachrypniętym głosem.
Matka odwróciła się i schylając głowę, weszła do kuchni, nalewając sobie wody z kranu. Mężczyzna zaś nieudolnie się uśmiechnął.
- Sophie – szepnął. – Moja Sophie.
Skrzywiła się i odskoczyła do tyłu, kiedy się do niej zbliżył.
- Nie dotykaj mnie – warknęła. – Pobiłeś dzisiaj Olivera. Skrzywdziłeś mamę. Miałeś nas przez kilka lat głęboko gdzieś. Nie zasługujesz nawet na to, żeby teraz tutaj stać.
Weszła na najniższy stopień schodów i odchrząknęła. Mama patrzyła na nią przerażonym wzrokiem.
- Sophie, idź do siebie – zaczęła łamliwym głosem. – Musimy jeszcze porozmawiać.
- Taki właśnie miałam zamiar – rzuciła i pobiegła na górę, z całej siły trzaskając drzwiami do łazienki.
Jedyne co teraz miała w planie to długa kąpiel we wrzątku, z unoszącym się zapachem jej brzoskwiniowego płynu do ciała. Praktycznie zawsze tak robiła, kiedy chciała sobie popłakać czy po prostu odpocząć. Dzisiaj przeważył powód numer jeden.
Z westchnieniem zanurzyła się w wodzie, przymykając oczy. Nabrała wody w dłonie i ochlapała sobie twarz, chcąc się chociaż nieco obudzić. Wciąż nie wierzyła we wszystko, co wydarzyło się dzisiejszego dnia.
Wzięła głęboki wdech, zacisnęła powieki i zanurzyła się w niej cała, pozwalając myślom całkowicie ogarnąć jej umysł.

Pierwszy dzień w nowej szkole. Sylwester, spędzony sam. Kolejna kłótnia z matką. Żyletki. Pierwsze spotkanie z Oliverem. Pierwszy pocałunek. Trzymanie się za ręce. Jessica. Szpital. Ojciec. Matka. Wypadek. Wszystko naraz.
Nie kontrolowała już nawet tego, by się wynurzyć i nabrać powoli brakującego jej już powietrza. Koncentrowała się na wizjach przewijających się przed jej zamkniętymi oczami. Każde z osobna sprawiało jej niewyobrażalny ból, uderzając w nią z niesłychaną siłą, jednak ignorowała to, szukając na próżno tego jednego.
Jej pierwszej, wielkiej miłości. Briana.

Zachichotała cicho, stając przed drzwiami do jego domu. Oczywiście, że się denerwowała. Biorąc dodatkowo pod uwagę to, że nie miała żadnego doświadczenia w randkach i to miała być jej pierwsza.
- Weź się w garść, Sophie – mruknęła i zadzwoniła dzwonkiem.
Usłyszała z wewnątrz jakieś głosy i zagryzła wargę, leciutko się rumieniąc. Drewniane drzwi stanęły przed nią otworem i ujrzała tego, na kogo czekała dziś od rana.
- Ślicznie wyglądasz – wyszeptał, całując ją w policzek. – Soph, przepraszam, że to ty musiałaś po mnie przyjść, zachowałem się jak dupek, to ja powinienem sterczeć teraz pod twoimi drzwiami…
Ponownie się zarumieniła, słysząc zdrobnienie swojego imienia w jego ustach.
- Nieważne. Po prostu wolałam po ciebie przyjść. Moja mama, hm… No, zamknijmy temat. – uśmiechnęła się. – Gdzie idziemy?
Brian uśmiechnął się tajemniczo i skłonił się przed nastolatką. Chwycił jej dłoń w swoją i odparł cicho:
- Niespodzianka, księżniczko.


Księżniczko. Mm, kochała, kiedy zwracał się do niej tak pieszczotliwie. Kiedy całował jej policzek, ledwie muskając jej skórę wargami. Był idealny.
Gdyby nie siedziała pod wodą, łzy na pewno leciałyby jej już dawno ciurkiem.

- Daj spokój! – wykrzyczał, nachylając się nad klifem. – Dobrze wiesz, że to, co teraz między nami istnieje, dawno straciło sens!
Rzucił kamieniem w wodę, patrząc jak w niej znika, tworząc wokół siebie kręgi.
- Brian – zaczęła cicho. – Ja przepraszam. Będę lepsza. Zrobię, co zechcesz. Tylko mnie nie odtrącaj, Brian, proszę – jęknęła.
Odwrócił się. Nigdy nie patrzył na nią takim wzrokiem. Bała się go, przestraszyła jego ciemnych oczu.
- Ja też cię przepraszam – zaczął. – Ale to nie ma prawa istnieć. Nie ma, kiedy już cię nie kocham, Soph.


Wynurzyła się, parskając i krztusząc się. Dławiła się własnymi łzami. Przeklęty umysł. Brian nie pojawił się w jej myślach ani razu, odkąd poznała Oliego. Wcześniej też bywał tam okazyjnie. Więc skąd teraz?! Skąd, kiedy nawet nie chciała o nim myśleć, nie tęskniła…
Tęskniłaś, tylko nie dopuszczasz się do tej myśli.
Nie, wcale nie. Był przecież Oliver. Czemu miałaby o nim myśleć? Prychnęła. Zresztą, odrzucił ją. Powiedział wprost, że jej nie kocha.
Tęsknisz. Cały czas, Sophie. Przyznaj się do tego przed samą sobą.
Nie, nie, nie!
Tak, Soph.
Umyśle, zamknij się. Nie pomagasz.
Odgarnęła mokre włosy do tyłu. Niemożliwe, żeby o nim myślała. Przecież by zauważyła, przecież w końcu to jej myśli i jej mózg. Ani razu… No bo skąd?
Zauważyłaś, że porównujesz do niego Olivera? Czegokolwiek by nie zrobił, myślisz: kiedyś byłam traktowana inaczej, tak samo, cokolwiek. Myślisz o nim.
Zaśmiała się cicho. Niemożliwe. Nigdy w życiu nikogo nie porównywała do Olivera.
Ha, przemyśl to, skarbie.
Jak bardzo było z nią źle, skoro prowadziła ze sobą dialog? Może jednak ta rana na brzuchu jakoś wpłynęła na jej psychikę?
Owinęła się ręcznikiem. Nie zwracając uwagi na wodę, która z niej kapała przemierzyła korytarz, zamykając się w swoim pokoju na klucz. Nawet nie poczuła zimna, kiedy wyszła na balkon i usiadła w jego rogu. Wiatr muskał jej gołą skórę, pozostawiając gęsią skórkę. Nic nie czuła. Nie chciała.
Zapomnieć. Tak, jedyne, czego pragnęła.


***
no cóż. sama jestem zdumiona tym, jak to wszystko opisałam.
w ogóle to jestem w szoku, bo tak znikąd przyszedł mi ten wątek Briana, okej XD
komentuujcie, misie, bo to mega ważne i kochane, no i wiecie.
nie gwarantuję, że kolejny rozdział pojawi się jakoś szybciej, no ale cóż. postaram się jak najwcześniej do Was wrócić. :)
.


26 komentarzy:

  1. o matko! <3 serio swietny, koncówka mnie zaskoczyła, ciekawi mnie strasznie ten Brian:o
    pisz szybko!! :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny! Wciągająca fabuła... zazdroszczę stylu pisania! Jestem ciekawa, co dalej będzie, więc pisz szybko nexta. Na bardziej kreatywny komentarz niestety mnie nie stać. Dużooooo weny :* I chamska reklama: https://hellomyhatebvb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Booski ! Boże, kocham tw bloga, Ciebie kocham no i wgl ♥ Nie mogę się doczekać nowego rozdziału :)
    Pisz o następnym rozdziale :)
    Jeśli masz ochotę to również zapraszam cię na mojego bloga o BMTH bo na BVB już byłaś :)
    http://gotohellforheavensakebmth.blogspot.com/ (to ten o bmth)

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuper, z resztą wszystkie poprzednie też :D Wątek Briana znikąd? czuję się urażona XD weny x
    Manian

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak zwykle ostatnia jestem XD No ale ostatni tydzień był koszmarny, może to dlatego :c Zacznę od początku c: Czmu taki krótki? :c znowu będę miała niedosyt XD podziwiam Twój styl pisania. Jest taki lekki, potrafisz w krótkiej notce wiele opisać c: To jest genialne. Oliver <3 Obojętnie co się stanie i tak jest moim ulubionym bohaterem <3 No i końcówka *,* końcówka i początek najlepsze :> nawet to, jak zakrztusiła się kawą jest tak realistycznie opisane <3 Przyznam, że Twój blog jest pisany w takim stylu, że jest zdecydowanie lepszy od niektorych książek c: Dziękuję za informację i oczywiście za miłe słowa. Jesteś kochana <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny, po prostu cudowny. Akcja jest bardzo ciekawa, po prostu nie mogłam się doczekać kiedy pojawi się nowy! Nawet nie nie wiesz, jak się ucieszyłam, kiedy mnie poinformowałaś :) Pisz szybciutko następny, bo jesteś świetna

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka :) Z radością zapraszam na 19 ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział. Cudnie piszesz. Masz dar do pisania. ;-;
    Końcówka. *.* <3
    Weny i zapraszam do mnie. :)
    http://opowiadanialinkinpark2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Dodałam na swoim blogu o BVB pewną informację, mam nadzieję że przeczytasz....
    Do zobaczenia :)

    OdpowiedzUsuń
  10. to jest Z.A.J.E.B.I.S.T.E. Uwieeeelbiam Twój styl pisania! *-* uwielbiam postaci z tego bloga? Ale... Jak to? Skąd ten Brian, ja go tu nie chce, niech wypierdala z umysłu Sophie xD dobra, koncze, bo pisze głupoty, a i przy okazji zapraszam do siebie na nowy :P

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Pierwszy raz komentuję tego bloga, ale przyznam, że jest naprawdę świetny! Masz mega talent ♥. Ten rozdział bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że niedługo dodasz nowy.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  13. Więc tak: nadrabiam zaległości :D
    Boski rozdział, ten ojciec Sphie wywołał u mnie pokaźną dawkę dreszczy, ale z drugiej strony jej matka nie jest do końca w porządku, jeśli zatapia smutki w alkoholu, prawda?
    Ja bym chciała wiedzieć, o co chodzi z Brianem; mam przeczucie, że to może być ktoś dość ważny w życiu Sophie.
    Pozdrawiam, dużo weny,
    S.

    PS. W związku z tym, że jestem na "emigracji", myślę, że w ciągu najbliższych dni opublikuję jakiś drobiazg, może oneshota, ponieważ nie chcę, żeby wszyscy o mnie zapomnieli :D
    Dam znać, jak już się pojawi :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak obiecałam, tak i robię. Zapraszam na oneshota :D
      S.

      Usuń
  14. P r z e p r a s z a m.
    Cholernie Cię przepraszam za to okropne spóźnienie, ale miałam strasznie zalatany miesiąc i ogólnie chciałoby się gryźć cegły ze złości. A i moje wifi nie zawsze współpracuje (co już chyba wiesz), więc mam problem z komentowaniem.
    Ten o to smutny, ale jakże piękny rozdział czytałam już dawno, co w sumie jest kompletnie niepotrzebną Ci informacją, no ale napisałam to nie będę usuwać XD
    Tak więc zaczynając od początku i rzucając w kąt to moje haniebne zaniedbanie, to muszę pogratulować Ci tej paskudnie słodkiej kreacji Oliwera w tym opowiadaniu, bo on mnie za każdym razem rozczula tym swym urokiem, a gdy jeszcze go sobie wyobrażę jako takiego przytulaśnego (wymyśliłam słowo, brawa dla mnie) nastolatka to już w ogóle cukrzyca...
    (Laptop mi pada, muszę się sprężać. Ehh... Widzisz jak wszystko w mnie nienawidzi? Cały świat jest przeciwko temu, żebym skomentowała wreszcie ten cholerny rozdział! :C)
    Szkoda mi Jessici... Jezu, no teraz czuję się głupio, bo wcześniej chciałam, żeby umarła...No ej, grasz na moich uczuciach jak przystojny Rosjanin na bałałajce... Ech, ty cwana kobieto, no ;___;
    Podoba mi się Twój styl pisania. Jest taki prosty i przejrzysty. Lubię go cholernie. Miło mi się niezmiernie czyta tego bloga.
    Ach no i tym razem to ja padłam ofiarą morderczego wzroku pana z szablonu, takżeboten...zmień to błagam XD

    Pozdrawiam, weny, przepraszam jeszcze raz za spóźnienie i zapraszam do siebie, bo wczoraj coś się tam nowego pojawiło c:

    OdpowiedzUsuń
  15. Heej kochana ;* Postanowiłam wrócić i zapraszam cię z tej okazjii na rozdział 28. :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zapraszam na nowy pomimo przerwy, coś mnie naszło na pisanie :D
    I zastanawiam się, kiedy będę miała okazję przeczytać coś nowego również u ciebie :)
    Pozdrawiam,
    S.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiem, czy sie w to bawisz, ale nominowałam Cię do Liebster Award. Wiesz, gdzie szukać szczegółów ;)
    http://hellomyhatebvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

  18. Hej :) Nominowałam cie do LA. Informacje na: http://przypadek-czyprzeznaczenie.blogspot.com/2014/04/liebster-award-2.html

    OdpowiedzUsuń
  19. O matko Kochana, okropnie Cię przepraszam! ;-;
    Nie wiem dlaczego nie wchodziłam tutaj przez jakiś czas... :<
    Zła ja ... ;-;
    No ale rozdziały świetne, podoba mi się wątek o ojcu *u*
    Nie słódź tu za dużo, ok? :P
    Ja chcę więcej bicia i krwi!! xD
    Tylko żeby Oli nie ucierpiał... :/
    Jestem szurnięta, wiem xD
    Dobra, pisz szybko, bo się nie mogę doczekać :3
    Nie wiem, czy lubisz My Chemical Romance, ale jakbyś chciała poczytać coś z mojej twórczości to zapraszam ;)
    im-going-to-hell.blogspot.com
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
  20. No co Ty dziewczyno! Ja już zatęskniłam za tym opowiadankiem...Pisz!
    No i oneshot u mnie (zabijcie mnie, za dużo tego chyba wstawiam)

    OdpowiedzUsuń
  21. Ey, noooo! ;((((
    Mam nadzieję, że Sophie niebędzie chciała skoczyć z tego balkonu, bo coś mi się tak wydaje...
    No, ale nie piszę nic więcej, bo mnie ciekawość zżera ;(

    OdpowiedzUsuń