wtorek, 21 stycznia 2014

8

Osiem sklepów zostało całkowicie przekopane przez Sophie, zanim znalazła coś, w czym czuła się idealnie i coś, w czym również idealnie wyglądała, według Olivera.
Pojechali ruchomymi schodami na samą górę galerii w stronę fast-foodowych restauracji i widząc puste miejsca, z ulgą opadli na krzesła.
- Jeju – odsapnął Oli. – Hm. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli powiem, że nienawidzę…
- …zakupów? – dokończyła z chichotem Sophie. – No wybacz. – zrobiła skruszoną minę. – Ale przynajmniej mam coś, co mi się bardzo podoba i z czego jestem zadowolona.
- Skoro jesteś szczęśliwa, to ja też jestem – uniósł kąciki ust w uśmiechu. – Zamawiamy coś? – wskazał na menu leżące na ich stoliku.
Dziewczyna pobieżnie je przejrzała, marszcząc brwi.
- Wezmę tylko wodę – zdecydowała w końcu. – Nie przepadam za tym śmieciowym jedzeniem.
Westchnął.
- Jak chcesz. – i wstał, by złożyć zamówienie przy kasie.
Sophie odprowadziła go wzrokiem, a gdy zauważyła, że zajął się rozmową z kasjerką, rozsiadła się na krześle wygodniej i zagłębiła w swoich myślach. Po jej umyśle krążyły wspomnienia z wczorajszej imprezy u Matta i z dzisiejszego poranka w domu Sykesa. Ile by dała, by jej rodzina wyglądała tak jak jego…
Nigdy nie dane było jej doświadczyć takiej miłości, jakim mama chłopaka darzyła jego samego. Wiecznie przepracowana rodzicielka Sophie nie była nawet w jednym procencie podobna do tamtej kobiety, a szczerze mówiąc, nie była do niej podobna w żadnym stopniu. Każdą rzecz robiła źle, mimo iż na pewno się starała, tych usilnych prób nie było niestety widać.
Dziewczyna westchnęła. Taak. Jej życie, zanim poznała Oliego, było, szczerze powiedziawszy, jedną wielką porażką.
- Sophieeee! – usłyszała nad swoją głowa dziewczęcy pisk i zdumiona podniosła wzrok. Przy jej stoliku stała Jessica, machając do niej jak szalona.
- Hej! – przysunęła się bliżej i cmoknęła nastolatkę w policzek, która ani na chwilę nie przestała ukrywać swojego zdziwienia.
- Hhej – wyjąkała. – Siądziesz? – uśmiechnęła się sztucznie.
Ruda energicznie pokiwała głową, po czym zajęła miejsce i wpatrzyła się w jakiś punkt za plecami Sophie. Uśmiech po paru sekundach spełzł z jej twarzy i usta wygięły się w podkówkę. Sophie uniosła lewą brew i odwróciła się do tyłu, widząc zmierzającego w ich stronę Olivera z tacą zapełnioną ich zamówieniem.
Gdy chłopak stanął już przy krześle dziewczyny, rzucił jej niemało zszokowane spojrzenie oznajmując tym samym, że też nie ma pojęcia co Jess tu robi.
- Co cię do nas sprowadza? Albo inaczej; przyszłaś tu i przypadkiem nas spotkałaś, czy wiedziałaś że tu będziemy?
- Całkowity przypadek – pospieszyła z wyjaśnieniami dziewczyna. – Ale skoro już jestem, to chyba mogę wam się wyżalić? Matt mnie rzucił – spuściła wzrok robiąc smutną minę.
Oli spojrzał na nią z uwagą i odpowiedział:
- On ciebie? Słyszałem od niego coś innego…
- Eh, wiesz jaki on jest – teatralnie przewróciła oczami. – No, ale grunt, że możemy sobie pogadać od serca, nie? – poprawiła włosy i dodała: - Oliverku, zamówiłbyś mi coś?
Sophie skrzywiła się, słysząc to idiotyczne zdrobnienie. Parsknęła krótko, po czym zaczęła kaszleć by zatuszować niestosowny wybuch śmiechu.
Oliver rzucił jej rozbawione spojrzenie, po czym na powrót zwrócił się do Jessiki:
- Wiesz co, nie chcę być niegrzeczny, ale, no cóż, czemu ja mam ci coś zamawiać? Wyjdę na gbura, ale może…
- Rozumiem – pisnęła Jess i wstała, wyraźnie urażona. – Miło było z wami pogadać. – pociągnęła nosem i odwróciła się do nich tyłem, gotowa by odejść.
Sophie westchnęła głęboko. Ta idiotka zachowywała się jak jakaś rozkapryszona księżniczka, myśląc, że…
- Czekaj – usłyszała nagle głos chłopaka i mocno się zdumiała. – Usiądź. – westchnął. – Co chcesz? Tylko nie mam zbyt dużo kasy – dodał pospiesznie.
Uradowana Jessica z powrotem usiadła i zaczęła przeglądać menu. Wskazała palcem na potrawę, której sobie zażyczyła, a Oliver tylko skinął głową i ruszając w stronę kasy chwycił za rękę Sophie dając jej znak, żeby poszła z nim.
- Co to miało być? – syknęła, kiedy byli już w bezpiecznej odległości.
- Ej, nie wściekaj się – Oliver spojrzał na nią łagodnie i dotknął dłonią jej policzka. – Zrozum, znam ją długo i wiem, że po takim czymś zemściła by się i na mnie i na Bogu ducha winnym Mattcie, więc… A poza tym, nie wydaję na nią jakiejś fortuny – uśmiechnął się lekko.
Nastolatka wzięła głęboki wdech i mocniej ścisnęła dłoń chłopaka.
- Okej, niech ci będzie. Zamawiaj jej szybko to jedzenie i spadamy – mruknęła i oparła się o ścianę czekając, aż Sykes wykona zamówienie.
Kiedy wreszcie odwrócił się od kasjerki, podszedł do dziewczyny i pocałował ją prosto w usta i na krótką chwilę wplótł dłoń w jej włosy. Gdy oderwał się od jej ciała wyszczerzył zęby w uśmiechu i wyciągnął do niej rękę. Dziewczyna zachichotała splatając swoje palce z jego i ruszyła w stronę ich stolika, przy którym, niestety, czekała Jessica. Sophie policzyła w myślach do dziesięciu, po czym przybrała nieco fałszywy uśmiech i usiadła.
- Smacznego – mruknął Oliver, podając jej talerzyk z zamówioną przez nią sałatką..
- Dziękuję! – pisnęła Jessica i podniosła się, muskając wargami policzek chłopaka.
Sophie ścisnęła mocno pięści, chcąc opanować impuls rzucenia się na dziewczynę. Sykes coś odburknął i usiadł obok Sophie, kładąc dłoń na jej zaciśniętych palcach. W milczeniu obserwowali zajętą jedzeniem dziewczynę, podczas gdy umysły obojga wypełnione były najczarniejszymi myślami. Jessica zdawała się nie zauważać ich podłego nastroju i trajkotała jak najęta o tym, jak to załamała się po zerwaniu z Mattem.
- Pamiętasz, Oli, my to jak byliśmy razem, to nie kłóciliśmy się praktycznie w ogóle… - wypaliła nagle i jej wzrok natychmiastowo stał się rozmarzony.
Sophie gwałtownie się wyprostowała i spojrzała z wściekłością na tą rudą idiotkę, która miała czelność opowiadać takie brednie… Uciekła wzrokiem na bok, na twarz Oliego, który nagle zrobił się czerwony i zsunął się na krześle, chcąc pozostać jak najmniej widoczny. Nic nie rozumiejąc zdezorientowana Sophie przesuwała wzrok to na dziewczynę, to na chłopaka, nie bardzo wiedząc czy to, co powiedziała Jess było prawdą.
- Oliver? – spojrzała na niego pytająco.
Chłopak ani słowem nie odpowiedział, jedynie zsunął się jeszcze bardziej.
- To ja przepraszam na chwilę – wydusiła Sophie i zerwała się z krzesła, kierując się biegiem w stronę toalet.
Oparła się o umywalkę, ciężko oddychając. Byli razem?... Więc dlaczego chłopak to przed nią zataił? Myślała, że sobie ufają… Nie mają przed sobą żadnych tajemnic…
Jak widać się myliła.
Osunęła się na płytki, ukrywając twarz w dłoniach.
Nie, stop. Musisz to przemyśleć.
Oliver, Jessica, Matt, zerwanie…
Nic nie układało się w logiczną całość, nic nie było dla niej zrozumiałe. Dlaczego? Kiedy? Jak dawno?
- Coś się dzieje? – usłyszała jakiś życzliwy głos.
Podniosła głowę i ujrzała starszą kobietę, pochylającą się nad siedzącą nastolatką.
- Nie, nic – zaprzeczyła. – Zrobiło mi się tylko słabo, już mi lepiej. Dziękuję – dodała za wychodzącą kobietą.
Jęknęła. Tego tylko brakowało, żeby wzbudzała litość w obcych ludziach!
Weź się w garść, idiotko, przykazała sobie w myśli. Wstała, umyła ręce w lodowatej wodzie i ochlapała sobie twarz, chcąc się troszkę otrzeźwić. Rzuciła sobie jeszcze jedno spojrzenie w lustrze i opuściła łazienkę, powracając do stolika.
- Przepraszam – rzuciła, siadając. – No, Jessica, może powiesz mi jak to było, gdy byliście parą? – zwróciła się do dziewczyny, jednocześnie kątem oka obserwując reakcję chłopaka.
Jess poprawiła się na krześle, odchrząknęła jakby szykowała się do długiej opowieści i powiedziała:
- No więc, kiedy Oliverek i ja byliśmy razem, czyli gdzieś… - zamilkła, licząc coś zawzięcie na palcach – siedem miesięcy temu? Dobrze mówię, karaluszku?
Sophie nie powstrzymała się i tym razem wybuchła śmiechem, podczas gdy siedzący obok Oliver o mało co nie umierał ze wstydu.
- No, karaluszku, dobrze mówi? – zwróciła się do niego, chichocząc.
- Jessica, daj spokój – jęknął cicho. – To było wieki temu, nie potrzebuję tego wspominać…
- Ale ja potrzebuję – obruszyła się. – No więc siedem miesięcy temu byliśmy ze sobą bardzo szczęśliwi, niespodzianki jakie przygotowywał mi Oli były takie cudowne… Pikniki o północy, spacery… Chwalił się mną każdemu kogo napotkał, no po prostu perfekcyjny związek – westchnęła.
Sophie czuła, jak w miarę słuchania jej słów dobry humor, który miała jeszcze przed sekundą całkowicie ją opuszcza. Poczuła, że blednie. Podniosła się i spojrzała na Olivera.
- Miło, że powiedziałeś mi o waszym związku – rzuciła i z trudem powstrzymując łzy minęła jego krzesło i weszła na ruchome schody chcąc jak najszybciej opuścić to chore miejsce.
- Nie powiedziałeś jej? – usłyszała za sobą jeszcze sztucznie zdziwiony głos Jessiki.
Odwróciła się na ułamek sekundy do tyłu napotykając przerażone spojrzenie Sykesa, a chwilę potem już straciła go z oczu.
- Nie rycz – mruknęła do siebie, zbiegając na dół i potrącając po drodze przechodniów.
Szła szybkim krokiem przed siebie, skupiając wzrok na wystawach sklepowych, by zająć czymś myśli.
W końcu poczuła, że zaraz upadnie. Głowa bolała ją od powstrzymywania łez i zrobiło jej się czarno przed oczami, dopadła więc pierwszej lepszej ławki i zaczęła powoli oddychać.
Ludzie mijali ją obojętnie, nawet nie zwracając uwagi na mdlejącą nastolatkę. Mrugnęła kilka razy chcąc wyostrzyć obraz, po czym oparła brodę na dłoniach.

Oliver natychmiast pozbył się towarzystwa Jessiki, zostawiając ją samą w fast-foodzie, a sam zjechał schodami na dół śladem Sophie. Rozglądał się za nią z góry z nadzieją na jej odnalezienie, na próżno jednak. Kiedy dotarł już na piętro, pobiegł przed siebie, nie przestając wypatrywania dziewczyny i wypytywania przypadkowych osób o jej obecność tu. Zatrzymał się w końcu, czując się wyczerpany biegiem i jeszcze raz obrócił się wokół własnej osi by ewentualnie uchwycić jej sylwetkę.
Tam! Na ławce!
Znalazł się przy prawie że konającej Sophie w mgnieniu oka. Dziewczyna z trudem już nawet oddychała.
- Sophie, skarbie – wyszeptał. Kucnął naprzeciwko niej i z niemałym strachem patrzył, jak łapie powietrze. – Słabo ci?
Pokiwała głową. Oliver spojrzał na nią z uwagą i powiedział:
- Przepraszam, że ci nie powiedziałem o Jessice. Po prostu… uznałem, że nie potrzebujesz takiej wiedzy, jeśli się pomyliłem, to wybacz. Wybacz, że nie okazałem się godny zaufania.
Dziewczyna przymknęła tylko powieki i wzięła głębszy wdech.
- Nie ma sprawy. – szepnęła. – Nie masz może wody? Pewnie mi pomoże…
Chłopak poderwał się i w ciągu kilkudziesięciu sekund dotarł do najbliższego sklepu z żywnością, kupił butelkę napoju i przyniósł ją Sophie. Patrzył jak łapczywie piła, a gdy skończyła, usiadł obok niej i okrył ją swoją kurtką.
- Lepiej? – spytał zatroskany.
Sophie pokiwała głową, spuściła wzrok i zaczęła skubać końcówki swoich ciemnych loków.
- Kochałeś ją? - zapytała cicho.
Oliver westchnął. Chwilę bił się z myślami, i w końcu wydusił:
- Kochałem. Była przy mnie, gdy nie było nikogo innego. - zamilkł, widząc ból wykrzywiający twarz nastolatki. - Przepraszam - szepnął.
- Nie, jest okej. Miałeś do tego prawo, byliście razem, a poza tym jeszcze się wtedy nie znaliśmy. Nie przepraszaj - odpowiedziała cicho. - Ale chciałabym żebyś wiedział, że teraz to ty dla mnie jesteś najważniejszy, no bo nie mam nikogo prócz ciebie...
Sykes w ułamku sekundy usiadł obok niej i objął ją ramieniem, delikatnie kołysząc. Pocałował jej policzek i wyszeptał prosto do ucha:
- Ty też jesteś dla mnie najważniejsza i nie pozwolę nikomu tego zepsuć.

Szli powoli pasażem między sklepami, nie odzywając się ani słowem. Po prostu delektowali się swoją bliskością i poprawą stosunków po tym, jak zepsuła je Jessica.
Wyszli na zewnątrz. Sophie zaczerpnęła głęboko świeżego powietrza, usiadła na pobliskiej ławeczce i wysiliła się na blady uśmiech.
- Wracamy? Nie wiem, busem, albo...
- Mogę się z wami zabrać, prawda? - pisnęło coś nad ich głowami.
Sophie podniosła wzrok. Obok stał oczywiście nie kto inny, jak Jess we własnej osobie. Oliver przetarł twarz dłońmi.
- Daj nam spokój, dobra? - oznajmił. - Nie wiem dlaczego tak dzisiaj za nami łazisz, ale proszę, przestań.
Ruda pociągnęła nosem.
- Skoro tak mówisz...
I oddaliła się w prawo. Sophie wstała.
- Jedźmy, proszę. Nie chcę się znów z nią spotkać - jęknęła.
- Oczywiście - zareagował od razu Oliver i wskazał dłonią na najbliższy przystanek.
Na autobus czekali jakieś pięć minut, w końcu gdy siedli okazało się, że wolne były akurat dwa miejsca, z tym że na drugich końcach pojazdu.
- Usiądź tam, okej? - chłopak podprowadził dziewczynę na fotel bliżej wyjścia. - Jakby ci było słabo, to przychodź, wysiądziemy.
- Dobrze, mamusiu - zachichotała, siadając. - No już bez przesady, aż tak umierająca nie jestem.
Chłopak oddalił się na tył autobusu mrucząc coś do siebie o zasłabnięciach i po paru sekundach pojazd ruszył.
Ruszył, by po momencie z piskiem opon zahamować i wpuszczając do środka jeszcze jedną osobę. Sophie, zajęta już widokiem za oknem nie zwróciła na to jakiejś szczególnej uwagi, więc tajemnicza osóbka minęła ją bez słowa i radosnym piskiem oznajmiła swoją radość ze znalezienia wolnego miejsca. Sophie w końcu się odwróciła, słysząc dziwnie znajomy głos i wytrzeszczyła oczy widząc, że to Jessica usadowiła się właśnie na kolanach Olivera, który był nie mało zszokowany powstałą sytuacją.
Ruda posłała jej fałszywy uśmiech, po czym położyła głowę na ramieniu chłopaka, powodując w Sophie nagły przypływ wściekłości. Sykes otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale Jessica natychmiast szepnęła mu coś do ucha.
Łzy przesłoniły jej widok, więc gwałtownie się odwróciła i otarła słone krople. Nie chciała okazywać swojej słabości przy tej idiotce, nie da jej tej satysfakcji. Oparła głowę o zimną szybę gotowa przeżyć tak całą podróż, i skupiła się wyłącznie na powstrzymywaniu płaczu. Ludzie wokół niej zaczęli wstawać i kierować się do wyjścia, co oznaczało, że autobus zatrzymał się na jakimś przystanku. Nie reagowała na nic, nie widziała współczujących spojrzeń ludzi kierowanych do niej, którzy za pewne mniej więcej orientowali się już w powstałej sytuacji. Zamknęła oczy i powtarzała sobie w głowie tylko to, jak bardzo nienawidzi Jessiki.
W tym samym czasie na drugim końcu autobusu Oliver wychodził z siebie. Widział, jak bardzo cierpiała Sophie i choćby chciał coś zrobić, Jess skutecznie mu to uniemożliwiała. Rozważał właśnie zrzucenie jej ze swoich kolan, gdy usłyszał jej cichutki szept:
- Po co nam Sophie, co? - mruknęła. - Nie pamiętasz, jak nam było dobrze razem? Nie pamiętasz?
Policzył szybko do dziesięciu, wziął głęboki wdech i otworzył usta by coś powiedzieć.
Dziewczyna oczywiście znalazła sposób, by to wykorzystać i przytknęła swoje wymalowane błyszczykiem wargi do jego.
Pech chciał, by Sophie właśnie w tym momencie się odwróciła. Zobaczyła, jak Oliver, jej Oliver obściskuje się tam z tą idiotką i momentalnie poczuła, że gdyby teraz tylko chciała, zabiłaby ją gołymi rękami.
Wstała i wrzasnęła na cały autobus:
- Nienawidzę was!
Rzuciła im jeszcze pełne nienawiści spojrzenie, podbiegła do wyjścia i wyskoczyła z jeszcze na szczęście stojącego pojazdu.
Sykes słysząc jej krzyk uchwycił jej sylwetkę opuszczającą autobus. Zmroziło go. Spojrzał na Jessikę, która, bardzo z siebie zadowolona oblizywała właśnie usta i krzyknął:
- Kurwa mać, Jessica, zejdź ze mnie!
Praktycznie ją zepchnął i co sił w nogach pobiegł za ukochaną, zdając sobie jednocześnie sprawę, że przecież już dawno mógł ją tak potraktować i znaleźć się przy Sophie.
Brunetka gnała co sił po ulicy, co sekundę podnosząc dłoń do załzawionych policzków po to, by je otrzeć.
- Nienawidzę ich, tak bardzo ich nienawidzę - szeptała do siebie non stop.
Wpadała na przechodniów, którzy komentowali to jakimiś niezbyt przyjemnymi epitetami i zatrzymywali się, by śledzić dalej trasę rozpędzonej nastolatki.
Sekundę później minął ich Oliver, który nawołując dziewczynę miał gigantyczną nadzieję, że wszystko sobie wyjaśnią i wszystko wróci do normy.
Wreszcie ją dogonił i złapał za ramię. Gwałtownie zahamowała. Załzawionymi oczami spojrzała na jego palce zaciśnięte na jej ręce i oznajmiła chłodno:
- Nie waż się mnie nawet dotykać.
- Kochanie, ja...
- Nie mów do mnie kochanie! - krzyknęła przez łzy. - Nie mów już tak do mnie! Proszę bardzo, nazywaj tak swoją cudowną Jessikę, ale mnie nie, rozumiesz?!
Wybuchła płaczem i usiadła wprost na chodniku, łkając. Chłopak patrzył na to przerażony.
- Nie wybaczę sobie tego, że doprowadziłem kobietę do płaczu - wyszeptał bardziej do siebie, niż do Sophie, po czym zwrócił się bezpośrednio do niej: - Sophie, posłuchaj mnie. Masz pojęcie, jak ja tam cierpiałem, widząc płaczącą ciebie, podczas gdy jedyne co mogłem robić to skupiać się na tym, by z tej wściekłości nie zrzucić Jessiki na ziemię i nie wygarnąć, co myślę o jej idiotycznym zachowaniu?
- A ty masz pojęcie - zaczęła cicho - jak się czułam, kiedy widziałam osobę, którą kocham nad życie obściskującą się z tą dziwką? - glos jej zadrżał. - Spójrz na to moimi oczami. Kocham cię, Oliver. Ale jeżeli wybierasz ją, to droga wolna. - machnęła ręką w nieokreślonym kierunku. - No idź.
Chłopak stał tam osłupiały, słuchając jej monologu, podczas gdy w środku aż cały się gotował. Kucnął przed nią i wyszeptał:
- Sophie, skarbie. - widząc, że chce coś powiedzieć, dotknął palcem jej warg. - Cii, poczekaj. Sophie. Kocham cię całym moim sercem, jesteś dla mnie wszystkim, absolutnie wszystkim i nie mam zamiaru zostawiać cię dla Jessiki, rozumiesz? Zrozum to wreszcie, bo męczy mnie już przekonywanie cię o rzeczach, które mają się całkiem inaczej...
- Męczy cię? To daj mi spokój i nie będzie cię męczyć. - wstała, spojrzała na niego jeszcze raz i ruszyła przed siebie, całą siłą woli powstrzymując się, by się nie odwrócić i na niego spojrzeć.
Nie poddawaj się, Sykes, nie poddawaj!, mruczał do siebie. Przeczesał włosy palcami i spojrzał na oddalającą się nastolatkę. Kochał ją, oczywiście że tak, do szaleństwa i będzie o nią walczył, do końca.
Jakaś starsza pani, która najwyraźniej wszystkiemu się z boku przyglądała podeszła do chłopaka i powiedziała:
- Leć za nią, na co czekasz?
W końcu oprzytomniał. Spojrzał na kobietę i słabo się uśmiechnął.
- Tak właśnie mam zamiar zrobić. Dziękuję! – dodał jeszcze do niej i odbiegł, zostawiając uśmiechniętą staruszkę w tyle.
Widział, że Sophie porusza się tak nierozsądnie, jak to tylko możliwe. Przechodziła przez ulicę nie zważając na to, jak wielki był uliczny ruch i przeciskała się między tłumami ludzi. Oliver nie spuszczał jej z oka ani na chwilę, bojąc się, że gdyby na chwilę odwrócił wzrok, zniknęłaby. A on już by jej nie odzyskał.
Zauważył, że weszła na most przebiegający nad jezdnią. W myślach mignęła mu wizja jej leżącej w kałuży krwi pośród stłuczonych aut, więc z prędkością światła pobiegł w miejsce gdzie stała.
Znajdował się kilka metrów od niej, bacznie śledząc każdy jej ruch. Nieco wychylała się za barierkę, spoglądając w dół. Kiedy pochyliła się bardziej, chłopak doskoczył do niej i dociągnął ją do siebie, zamykając w silnym uścisku. Próbowała się wyrywać, ale w końcu się poddała. Łzy płynęły po jej twarzy strumieniami.
- Sophie, co ty sobie wyobrażasz? Chciałaś skoczyć? – zapytał łagodnie. Siąknęła nosem i pokręciła głową.
- Nie, nie chciałam. Po prostu wyobrażałam sobie, co by było, gdybym skoczyła…
- Nie możesz tak! – zareagował krzykiem Oliver. – Nie pozwalam ci sobie nic zrobić. A już w szczególności nie przeze mnie. Gdyby coś ci się stało, też bym sobie coś zrobił.
Uśmiechnęła się smutno.
- Nie wymyślaj, proszę cię. Puść mnie, chcę iść do domu.
- Nie. Boję się o ciebie, rozumiesz? Przecież już raz cię widziałem z żyletką, kurwa, nie pozwolę ci się zabić! – krzyknął łamliwym głosem.
Oczy Sophie momentalnie się zaszkliły, odwróciła wzrok i wyszarpnęła się z jego objęć. Zdjęła z siebie jego bluzę i rzuciła nią w niego.
- Trzymaj. – mruknęła i odwróciła się, kierując się w stronę schodków prowadzących na chodnik.
- Sophie, nie idź – wyszeptał. – Słyszysz?! Nie idź! To według ciebie jest już koniec, tak?! Tego chcesz? Proszę cię bardzo! – wykrzyczał za nią. – Nie idź – dodał szeptem.
Dziewczyna zatrzymała się wpół kroku i odwróciła twarz ozdobioną strumieniami łez w jego stronę.
- Zdecyduj się, co? Nie idź, to koniec… Zastanów się, dobrze? – odpowiedziała chłodno i puściła się biegiem, by jak najszybciej go opuścić.
- Nie odchodź… - szepnął jeszcze raz i zaniósł się szlochem.

***
głupia Jessica. :c
znowu długo pisałam ten rozdział, no ale hm, tak czy siak, nie wyszedł dokładnie taki, jaki chciałam c:
kolejny postaram się dodać jak najszybciej.
drama bęędzie, nie martwcie się o brak wrażeń, czy coś. XD
kocham was bardzo mocno.


14 komentarzy:

  1. Drama? Rzuci się z mostu? :OOOO
    Fajnie, ale jedna rzecz mi nie pasuje. Oliver powiedział, że zostało mu parę złotych. ZŁOTYCH. A nie sądzę, żeby akcja działa się w Polsce, choć jeżeli tak jest to mnie popraw. I to tyle wytykania błędów ;d
    Czekam na nexta, życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko, ty chyba chcesz abym padła na zawał serca XD Tyle emocji w jednej notce.
    W każdym razie nareszcie się doczekałam ^^ Uwielbiam twojego bloga i mam nadzieje, że szybko coś skręcisz.
    No i popraw te pieniądze, jak zostało napisane przez Dimage XD
    Czekam ze zniecierpliwieniem. Dużo weny życzę, bo jestem mega ciekawa dalszego ciągu.
    /@zarysowana

    OdpowiedzUsuń
  3. miałam szczera ochote żeby zabić Jessike, jezu, tak sie wkurzylam :/
    Świetny rozdzial i czekam na nowy:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jessica.. Jak ja nienawidzę tego imienia. -.- No nieźle, tego się nie spodziewałam. NIECH ONI SIĘ SZYBKO NIE GODZĄ. Ja lubię kłótnie. *.* Albo rób jak chcesz, bo i tak będzie cudownie. <3 Czeekam. ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde super opowiadanie. Nawet nie wiem co mam napisać. to jest po prostu świetne. Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
    POZDRAWIAM <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Genialny *.* Lubię kłótnie przeciągnij ją troszkę haha ^^ Czekam na kolejny i wpadnij do mnie na 12 <3 Dużo weny życzę i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. jestem sobie nowa, nie miałam wcześniej odwagi skomentować :c
    ale komentuję. (;
    baaaardzo fajnie piszesz, bardzo ciekawa historia, baaaaardzo głupia Jessica, baaaardzo słodki Oli, że ojej :3
    czekam na następny rozdział, pozdrawiam, ja! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiem że nie powinnam spamować, ale zapraszam na mój nowy rozdział ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Mhm...Okej, przepraszam za spóźnienie. Jestem nieogarniętym, paskudnym człowiekiem.
    Rozdział fajny, choć jak dla mnie ciut przerysowany. Tak słodko, a potem tak okropnie. Nie wiem co o tym myśleć, więc pomyślę pod prysznicem (ugh,znowu blogi nawiedzają mnie podczas kąpieli)
    Oliver zaczyna mnie denerwować...Taki w chuj idealny! :c
    Sophie bezsilna i kruchutka, jak patyczek. No nic, tylko łamać takiej serduszko.
    Jessica ohydnie stereotypowa. Nie lubię jej, rzecz jasna i w sumie pisanie tego jest bezsensu, ale no po prostu napisałam i koniec. Bo takich postaci nie da się lubić.
    I muszę to powiedzieć, bo z każdym rozdziałem mnie to dręczy: bohaterowie są tutaj ciut nierealni. NIe ma człowieka bez złej cechy, nie ma człowieka bez żadnej dobrej. Tu mama Sophie i Jessica są wredne i złe, a Oli jest tak przeprzydliwie kochany i uroczy, że mi się w głowie miesza.
    Tak więc pamiętaj, nikogo nie idealizuj ale także na siłę nie czyń go paskudną postacią.
    MIłego wieczorku, pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Jessica... to imię i ta osobowość jest dla mnie jak wcielenie zła... Nie przepadam za nią... W sumie, muszę zgodzić się z przedmówczynią, że idealizujesz postać Oliego - to oczywiste,ja też tak mam, że jeśli przywiązuję się do jakiejś postaci, też chcę dla niej/niego jak najlepiej... (i czasem wychodzą z tego rzeczy, których by się nie chciało za bardzo widzieć w moim notesie, ale mniejsza z tym...)
    Wracając do rozdziału: drama jest, a ty chcesz jeszcze więcej? Tylko rozegraj to delikatnie :)
    Dużo weny, pozdrawiam :)
    S.

    No i jakżebym mogła zapomnieć: zapraszam do siebie na nowy rozdział. Wolno się zeszło, ale jest ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Jessica - wredna, małpa, debilka, zołza itp. po prostu uosobienie zła >:( również się zgodzę z moją przed przedmówczynią i przedmówczynią, trochę za dużo ideałów i nie ideałów, ale nie ja tu decyduje ;) nie komentowałam całego bloga, więc zrobię to teraz: ZAJEBISTY!!! No po prostu kocham xD życzę weny i czekam na next'a :*

    OdpowiedzUsuń
  12. Znowu się spóźniłam. Ale to nie zmienia faktu, że jest genialne. Zgadzam się z tobą, głupia Jessica. Nawet nie zasługuje, żeby pisać jej imię wielką literą. Co ja bym dała za takiego chłopaka. Czekam na zgodę, bo nie przeżyję jak się nie zejdą :c Duużo weny ci życzę i zapraszam na nowy do mnie :)
    http://i-lose-my-mind.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział cudowny czekam na kolejny i pozdrawiam a w wolnej chwili zapraszam do siebie na :
    sport-aktywnosc-lifestyle.blogspot.com
    Buziaki :-)

    OdpowiedzUsuń
  14. O kurwa.... :O
    Przepraszam, tylko na tyle mnie stać w tym momencie :P
    Co za tępa lafirynda z tej Jess!
    Jak ona tak może, nooo?! Nakopałabym jej do tego słodkiego tyłka!!!
    Tylko nie mów, że oni się rozstaną! Tylko nie mów, że Sophie zrobi sobie krzywdę!
    Lecę czytać następny!

    OdpowiedzUsuń