Powoli do jej umysłu zaczęły przychodzić wspomnienia sprzed kilku godzin. Impreza, piknik, Oliver... No tak. Usnęła w jego ramionach, na środku jakiejś polany.
Podniosła głowę, ignorując lekki ból głowy i rozejrzała się po pokoju. Przez balkonowe okna wpadały jasne promyki słońca, co świadczyło o tym, że jest już rano. Musiała przespać pół nocy, bo z tego co pamiętała piknik rozpoczęli gdzieś przed dwudziestą czwartą.
Pomieszczenie urządzone było skromnie, ściany pomalowane były jasną farbą, a pod jedną z nich stała wielka, ciemnobrązowa szafa. Dziewczyna rozejrzała się chcąc namierzyć swoją dżinsową kurtkę, w której miała telefon, jednak na próżno. Wstała więc z cichym westchnieniem, przeczesała palcami włosy chcąc choć trochę polepszyć ich wygląd i otworzyła drzwi na korytarz.
Znajdowała się w jakimś przestronnym mieszkaniu. Po obu stronach korytarza mijała drzwi do pokojów i poczuła się nieco zagubiona, błądząc tam jak po labiryncie.
Dotarła do salonu połączonego z kuchnią. Bez namysłu nalała do szklanki wody prosto z kranu i wypiła ją duszkiem, ocierając usta. Ściany pokoju ozdobione były wieloma zdjęciami widoków, a jasnobrązowe meble ładnie z nimi kontrastowały.
Nastolatka uchyliła okno, chcąc wpuścić do środka świeże, poranne powietrze i wyglądnęła na zewnątrz. Z tego co widziała, wywnioskowała, że znajduje się na najwyższym piętrze w jakimś bloku. Na szczęście rozpoznawała okolicę, mieszkała tu jej koleżanka z gimnazjum, którą od czasu do czasu kiedyś zwykła odwiedzać, więc nie martwiła się ewentualnym powrotem do domu, gdyby okazało się, że znajduje się nie w mieszkaniu Olivera, a jakiegoś potencjalnego porywacza.
Przespacerowała się wzdłuż kolejnego korytarza i na jego końcu zobaczyła uchylone drzwi. Zerknęła do środka i jej oczom ukazał się śpiący Oli, wyłożony na całej powierzchni łóżka, w ręce ściskający swój telefon komórkowy. Sophie cichutko zachichotała i podeszła bliżej. Odgarnęła pojedynczy kosmyk włosów z jego czoła i usiadła na ziemi tak, by móc patrzeć na jego twarz.
- Olii - wyszeptała i przejechała mu palcem po policzku.
Gdy nie przyniosło to rezultatu, dziewczyna podniosła się z westchnieniem i rozpoczęła zwiedzanie jego pokoju.
Na zagraconym biurku znalazła dosłownie wszystko, od puszek po napojach energetycznych po płyty, tabletki na ból głowy i jakieś zabawki, najwyraźniej należące do jego młodszego rodzeństwa.
Na ścianie wisiał wielki plakat jednego z jego ulubionych zespołów, a wokół powieszone było kilka półek uginających się pod ciężarem postawionych tam książek i zeszytów. Chłopak niespokojnie przewrócił się na łóżku i wymruczał coś przez sen. Sophie zachichotała i w podskokach podbiegła do nastolatka, siadając na rogu łóżka.
- Oliiiveeeer - wymruczała mu prosto do ucha, po czym złożyła krótki pocałunek na jego wargach.
Podziałało. Chłopak momentalnie otworzył oczy, rozejrzał się wkoło zdezorientowany, i dopiero na widok dziewczyny uśmiech rozjaśnił jego twarz. Chwycił ją w pasie i przyciągnął do siebie, łaskocząc ją przy tym i wywołując salwy śmiechu.
- Ej, przestań! - pisnęła między wybuchami wesołości.
Leżeli teraz obok siebie, trzymając się za ręce. Oliver podparł się na łokciu i spojrzał na rumianą twarz dziewczyny.
- Jak się spało?
- Bardzo dobrze. Dostałam bardzo wygodne łóżko - pochwaliła. - A w ogóle... Jak ja się tu znalazłam?
Chłopak parsknął krótkim śmiechem i zaczął wyjaśniać:
- Jordan i Lee znaleźli nas na polance, oczywiście ja też zasnąłem, więc mnie obudzili i pomogli cię przenieść do samochodu. Nie obudziłaś się ani razu - dodał po chwili milczenia i uśmiechnął się. - Najwięcej kłopotu sprawiła nam winda i wniesienie cię do mieszkania, ale daliśmy radę - zaśmiał się.
Dziewczyna teatralnie przewróciła oczami.
- Mogliście mnie obudzić i się nie trudzić noszeniem mnie. Sporo ważę - zauważyła. Oliver zamknął jej usta pocałunkiem, po czym oznajmił:
- Jesteś idealna, skarbie. Nawet za chuda. - chwycił w dłoń jej cienki nadgarstek.
Dziewczyna odwróciła wzrok.
- Mówiłam ci kiedyś jaki jesteś kochany?
- Nie - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Ale się obrażę, jeśli zaczniesz mnie komplementować.
Sophie uśmiechnęła się i przytknęła palec do ust, chcąc się skupić.
- No więc tak. Jesteś kochany, uroczy, masz przepiękne oczy, jesteś dżentelmenem, których w tych czasach zaczyna brakować, prawisz mi śliczne komplementy - roześmiała się. - I ogólnie jesteś najlepszą rzeczą, która mnie ostatnio spotkała - westchnęła.
- Jestem rzeczą? - zażartował, po czym podniósł się tak, że teraz znajdował się nad leżącym ciałem dziewczyny. - Ty też jesteś najlepsza. Nawet nie marzyłem, żeby spotkać tak perfekcyjną osobę – wyszeptał prosto w jej usta.
- Ojej, to słodkie - delikatnie się uśmiechnęła i przekrzywiła głowę.
Dotknęła dłonią jego policzka i na parę sekund złączyła ich wargi w pocałunku.
W tym samym czasie do mieszkania weszli jego prawowici właściciele, czyli rodzice Oliego wraz z dwójką małych dzieci, które miały przyjemność być rodzeństwem chłopaka. Nieco niska, aczkolwiek bardzo miło wyglądająca kobieta odwiesiła na wieszak swój płaszcz i udała się w stronę pokoju chłopaka chcąc go ewentualnie obudzić lub, jeśli już nie spał, poinformować go o swoim powrocie.
Stanęła pod drzwiami, zza których dochodził dziewczęcy chichot. Uniosła nieco brwi, uśmiechając się i zapukała, czekając na pozwolenie.
- O mój Boże, to moja mama - zaczął panikę Oliver i prawie że spadł z łóżka, usiłując wyplątać się spod kołdry.
Sophie śmiała się, przyglądając się jego poczynaniom, po czym zrobiła wielki krok nad chłopakiem i z gracją zeskoczyła na podłogę. Podbiegła do drzwi i otworzyła je na oścież, szerokim uśmiechem witając kobietę.
- Mama Oliego, prawda? - upewniła się.
- Tak, tak. A ty to Sophie? - zapytała, miło się uśmiechając. - Oliver non stop o tobie mówi. I wiesz co? - mrugnęła do niej. – Rzeczywiście, ani trochę nie przesadził w komplementowaniu.
Sophie zaśmiała się i spojrzała w kierunku chłopaka, któremu wreszcie udało się stanąć na nogach.
- Hej, mamuś - podszedł do niej i pocałował ją w policzek. - Kiedy śniadanie?
Kobieta zaczęła się śmiać, po chwili zawtórowała jej Sophie.
- Jak zrobię, to będzie. Kochanie, chcesz się może odświeżyć? - zwróciła się do nastolatki. - Tam jest łazienka - wskazała na drzwi - zaraz dam ci ręcznik, jeśli chcesz.
Pokiwała głową.
- Jeśli to nie będzie problem, to z chęcią. A potem pomogę pani ze śniadaniem - zaproponowała.
Mama Olivera, która zdążyła w tym czasie wyjąć z szafki biały ręcznik, podała go dziewczynie i uśmiechnęła się szczerze.
- Dziękuję. No, to biegnij, ja w tym czasie wszystko przygotuję - dodała i udała się do kuchni. Sophie patrzyła za nią, jak się oddalała i powiedziała cicho do Olivera:
- Też chcę taką mamę - zasmuciła się.
- No wiesz - zaczął wymijająco. - Być może patrzysz właśnie na swoją przyszłą teściową, kto wie...
- Przestań! - roześmiała się głośno i lekko uderzyła go w ramię. - Zaraz wracam.
I pobiegła do łazienki, zamykając za sobą drzwi.
Uchwyciła w lustrze swoje odbicie. Nie wyglądała w sumie tak najgorzej, musiała tylko ułożyć na nowo włosy i zmyć czarne ślady po makijażu. Weszła pod prysznic, rozkoszując się gorącą woda spływającą strumieniami po jej ciele. Brakowało jej tego, tego śmiechu, ciepła rodzinnego, takiej atmosfery. A tutaj? Tutaj widziała wszystko, za czym sama tak tęskniła. Kochającą się rodzinę, cudowną mamę... Czyli to, czego nigdy nie dane jej było doświadczyć.
Stanęła mokrymi stopami na podłodze wycierając ciało ręcznikiem. Kiedy ubrała już sukienkę, ostatni raz spojrzała na siebie w lustrze, przeczesała włosy leżącym na szafce grzebieniem i opuściła pomieszczenie.
Z łatwością trafiła do kuchni, po której plątała się już dwójka maluchów, goniących się między krzesłami i radośnie się śmiejących. Posłała im uśmiech, po czym stanęła obok kobiety.
- W czym pomóc? - zapytała.
- O, jesteś. Wiesz co, możesz układać te warzywa na kanapkach, dobrze? - poinstruowała ją kobieta, a dziewczyna czym prędzej zabrała się do roboty.
Po chwili ciszy, podczas której obie zajmowały się przygotowywaniem posiłku, Sophie zapytała:
- A gdzie Oliver? U siebie?
Kobieta wychyliła się na korytarz, po czym wzruszyła ramionami.
- A wiesz, że nie mam pojęcia? Pewnie tak, chociaż pewna nie jestem. - Spojrzała z uwagą na dziewczynę, po czym dodała: - Wiesz, że on cię kocha, prawda? Zrobiłby dla ciebie wszystko.
Sophie utkwiła wzrok w krojonym przez siebie właśnie pomidorze.
- Wiem - odparła cicho. - Jest cudowny - uśmiechnęła się jednym kącikiem ust.
Sekundę później poczuła czyjeś dłonie na swoim brzuchu i wargi, które musnęły jej policzek. - Co tam plotkujecie? - zapytał wesoło.
- Obgadujemy cię - odpowiedziała zgodnie z prawdą jego mama i roześmiała się głośno. - Położysz to na stole? - podała mu talerz z gotowymi już kanapkami.
Kiwnął głową i w podskokach doskoczył do jadalni, układając na stole naczynie.
Kiedy w końcu wszystko było gotowe, cała rodzina Sykesów wraz z Sophie u boku Olivera zasiadła przy śniadaniu.
Na początku konsumowali posiłek w milczeniu, w końcu ciszę przerwał chłopak zwracając się do mamy:
- Nie masz nic przeciwko jeśli ci uciekniemy po śniadaniu? - i mrugnął w stronę Sophie.
Ta natychmiast oblała się rumieńcem i spuściła wzrok wpatrując się w swoją kanapkę.
- Chyba nie mam wyjścia - roześmiała się kobieta. - Gdzie się wybieracie?
- Hm… Pamiętasz, jak mówiłem ci, że idziemy na koncert? – zaczął chłopak.
Kobieta zmarszczyła brwi.
- To dzisiaj? Myślałam, że…
- Nie, nie – wtrąciła się Sophie. – I też nie mam pojęcia co Oliver kombinuje – roześmiała się.
- No, synku, wyjawisz nam swój plan? – uśmiechnęła się jego mama.
Nastolatek, aby zniecierpliwić je obie wziął do ręki kanapkę i zaczął bardzo powoli ją przeżuwać. Sophie przewróciła oczami.
- No wysłówże się wreszcie – parsknęła.
Oli kiwnął głową i przełknął. Nagle w korytarzu rozległ się dźwięk dzwonka. Zmarszczył brwi, po czym poderwał się z miejsca rzucając coś w stylu, że to jego telefon i pobiegł do swojego pokoju.
Jego mama spojrzała na to tylko i pokręciła głową z lekkim uśmiechem, po czym powróciła do konsumowania śniadania.
Kilka minut później, kiedy wszystkie talerze były już puste, a Sophie pomagała zanosić je do zmywarki, Sykes raczył się z powrotem pojawić. Podszedł do dziewczyny i ujął jej dłoń.
- Lecimy, mamuś. – pocałował ją w policzek. – Dzięki za śniadanko – poklepał się po brzuchu.
- Dziękuję za wszystko – szepnęła jeszcze Sophie do kobiety i szczerze się uśmiechnęła.
- Wpadaj częściej, kochana – odpowiedziała, odwdzięczając się tym samym i odprowadziła ich do drzwi. – Nie wróć za późno – przestrzegła syna, który tylko zawadiacko się uśmiechnął.
- Hm… Postaram się. Hej. – i zamknął za nimi drzwi.
Zbiegali schodami na dół, ani na chwilkę nie puszczając swoich palców. Kiedy w końcu znaleźli się na zewnątrz, chłopak przystanął i spojrzał w dół na rumianą twarz dziewczyny, która poprawiała właśnie rozwiane przez wiatr włosy. Dotknął dłonią jej policzka i na ułamek sekundy złączył ich usta. Wyszczerzył zęby w uśmiechu i objął ją ramieniem.
- Gdzie idziemy? – zaciekawiła się.
- Do centrum handlowego – wyjaśnił. – Nie żeby coś, ale pomyślałem, że na koncert przydadzą ci się jakieś fajne, nowe ciuchy…
- Jesteś kochany.
- Wiem – odparł tylko, głośno się śmiejąc.
Kawałek szli w milczeniu.
- Kto dzwonił? – zapytała wreszcie Sophie.
Chłopak westchnął, jakby zwlekał z odpowiedzią.
- Matt. Jessica go rzuciła po tej imprezie. Prosił, żebym poszedł się z nim gdzieś upić, no ale mam ważniejsze sprawy do roboty. – pocałował ją w czubek głowy.
- Mogłeś z nim iść – odpowiedziała. – Nie obraziłabym się.
Oliver przewrócił oczami, przystanął i stanął naprzeciw nastolatki.
- Nie ma nic ważniejszego od ciebie, uwierz mi. A poza tym, w końcu chyba namówił Jordana. Nic chyba nie straciłem – zmarszczył brwi. – Niezbyt mi się uśmiecha upijanie się z Nichollsem.
Sophie z uśmiechem pokiwała głową i wtuliła się w jego tors.
- No wiem przecież. Chodźmy, co? Może nie będzie takich tłumów – zaproponowała.
Przytaknął jej i ponownie ją obejmując, ruszył przed siebie, co chwilę pochylając się nad jej uchem, by szepnąć coś, co absolutnie tylko ona powinna słyszeć.
ogólnie to znów taki nudnawy rozdział, ale w kolejnych fragmentach przewiduję jakąś mega dramę, więc będzie się działo XD komentować, komentować :)
kocham was bardzo <3
Oni są razem tacy uroczy ^^ Planujesz mega dramę? Mamy się bać? XD
OdpowiedzUsuńW każdym razie, notka świetna jak zawsze, czytając to wszystko tak bardzo zazdrościłam Sophie... >·< Życzę dużo weny, no i nie mogę się już doczekać co będzie dalej.
"długo nie dodawałam" *salwa niekontrolowanego śmiechu*
OdpowiedzUsuńFajnie, ale jak dla mnie za słodko :< Mogłaś walnąć jakąś dramę. No nie wiem, jego matka mogła spaść ze schodów czy coś, haha. Ale skoro niedługo przewidujesz coś ciekawego, to czekam z niecierpliwością na nexta c:
Uhuhuhuhu.... Wszyscy dodają jakieś cudeńka, a ja nic nie robię tylko siedzę i śmieję się do ściany, zaraz potem mam doła i ochotę by nigdy więcej z nikim nie rozmawiać, potem jest mi na przemian gorąco i zimno i na koniec mam niekontrolowany napad śmiechu (Jak myślisz, co mi jest? XD). Jejku. Czuję się taka przytłoczona. Na początku myślałam, że rozmowa Olivera i Sophie to autentycznie ta sama prowadzona przeze mnie niedawno rozmowa. Niby nic takiego, ale w pierwszej sekundzie doznałam ataku padaczki :D
OdpowiedzUsuńTak, chyba coś mi odwala. Zachowuję się jak jakaś zakochana idiotka i jeszcze tu teraz wylewam żale zamiast skomentować. Możesz mnie zabić (+ poćwiartować, za to, że nie mogę nic wymyślić u siebie. Ot, bonusik dla Ciebie)
Rozdział uroczy. Ciut dziwne to o ciuchach, ale okej...Twoje opowiadanie, ja nie ingeruję.
No i ta drama... Zaciekawiłaś mnie, nie ma co. Mam się bać, czy jak? Robić popcorn? A jeśli już robić to serowy czy z masłem? I na kiedy?
-Bo doczekać się nie mogę ^^ Weny oczywiście życzę. I czasu też, bo potrzebny c:
PS- Jeśli nie jestem leniwą, złą kanalią to jutro pojawi się u mnie 24 rozdział opowiadania. Koniec z Bennodą. Tak, nareszcie ;__; Muszę odpocząć od chłopaków, bo sfiksuję.
Ugh, znowu się rozpisuję.
A godzina jest... 00:24. No pięknie. A jutro trzeba rano wstać. Ja to jestem geniusz.
Dobra. KONIEC XD. Dobranoc, pochwalony, patelnia.
Świetny!:3 nie mogę sie doczekać tej dramy haha, dodawaj szybciutko, dużo weny :)
OdpowiedzUsuńNo ja czekam na dramat! :D
OdpowiedzUsuńKurde, za dużo tej słodkości xD
Gdyby nie te przystojniaczki z boku to nie wiem, co bym zrobiła... xD
Rozdział jako tako mi się podoba, czekam na kolejny <3
Dodasz jakieś zdjęcia chłopaków? Prooszęę :3
xD
Życzę duużoo weny i zapraszam do mnie ;)
Hum, hum, mama Olliego jest świetna :D
OdpowiedzUsuńAż sobie wyobraziłam taką piękną, kolorową, rodzinną scenę i maluchy (rodzeństwo), biegające wokół. Mega drama powiadasz... mam przeczucie, że wiem, czego się spodziewać, ale nie potrafię tego jeszcze wyrazić słowem pisanym. Bywa i tak. Cóż, ja będę czekała, bo wciągasz mnie coraz bardziej :)
No i oczywiście zapraszam do siebie, opublikowałam nowy rozdział :D
Dużo weny, pozdrawiam,
S.
Tym razem udało się nieco szybciej naskrobać rozdział ;) (i jest względnie długi, więc...)
UsuńZapraszam :D
Hej, ho, odpowiedziałam na twój komentarz na moim blogu. Pozdro
OdpowiedzUsuńmusic-the-world.blogspot.com
Ooou, jak tu słodko *.* Uwielbiam twoje opowiadania, pisz dalej, bo jesteś w tym doskonała! Weny i zapraszam do mnie na nowy :) i-lose-my-mind.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na 24 :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że nie komentowałam, ale już nadrabiam. ;D
OdpowiedzUsuńJakie to jest urocze. <3 No ja Cię ubóstwiam po prostu. Uhuhu, to ja się nie mogę doczekać następnego, jak takie rzeczy zapowiadasz. *.* Kocham jak coś się dzieje. ;3 Wyczuwam, że mnie zaskoczysz. <3 Także tak w skrócie to jak zwykle jest dobrze, cudownie, słodko, uroczo, wspaniale...xd Czeekam. :*
O matko, o boze! Blog jest cudowny, zajebisty.... no az brak mi slow xdd pisz dalej! Koniecznie <3 i zaraszam do siebie moze akurat sie spodoba :3 imnotafraidtodiebvb.blogspot.com :3
OdpowiedzUsuńTak suuuuuuuodkooooo! ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na tą obiecanę dramę, więc lecę czytać daleeeeeeeej:D