Przekrzywiła głowę w lewo, cicho wzdychając. No cóż, może nie był to jakiś specjalnie wyszukany zestaw, ale od biedy mógł wystarczyć. Jednym ruchem dloni zgarnęła z biurka iPoda, chwyciła plecak i po cichu zamknęła za sobą drzwi pokoju. Na palcach przeszła przez korytarz, nie chcąc obudzić matki, która jak zawsze wróciła z pracy nad ranem. W kuchni szybko zrobiła sobie kawę, wlewając ją do termosu, po czym włożyła go do plecaka i udała się do przedpokoju. Sprawdziła jeszcze, czy w kieszeni ma zapas gotówki, nałożyła na ramiona kurtkę z kapturem i jak najciszej się dało, otworzyła drzwi kluczem i wyszła na zewnątrz.
Czując powiew zimnego, listopadowego wiatru, odruchowo przytrzymała sobie włosy, by uchronić je od niepotrzebnego zniszczenia. Ruszyła drogą przed siebie i zerknęła na zegarek. Siódma dwanaście. Akurat starczy na dojechanie autobusem do szkoły, przepchanie się przez zapewne zatłoczoną szatnię i przywleczenie się pod salę fizyczną. W duchu jeknęła. Szczerze nienawidziła swojej klasy, samo to, że musi z nią przebywać 5 dni w tygodniu, po siedem godzin dziennie przyprawiała ją o mdłości. Ona nie była rodzajem człowieka, który chętnie integrował się z ludźmi, chodził na imprezy, plotkował o pierdołach z przyjaciółkami podczas długiej przerwy. Jej zdecydowanie bliższa była samotność, czerń i głośna muzyka, bez której dzień całkowicie tracił sens. Nie od zawsze taka była. W gimnazjum zachowywała się jak reszta tych idiotek w klasie, ubierała się na kolorowo, kupowała czasopisma, nasmiewała się z innych ludzi w szkole. Chodziła na dyskoteki, bawiła się, korzystała z życia. A teraz? A teraz zmieniła się diametralnie. Liceum przyniosło ze sobą nową klasę, ludzi, więcej nauki, co zresztą na biolchemie było rzeczą nieuniknioną. Dziewczyna miała to wszystko gdzieś, miała gdzieś to, że każdy, dosłownie każdy, obgadywał ją przy każdej możliwej okazji. Żyła sobie zamknięta w sobie, skryta, prawie w ogóle się nie odzywała. Oceny miała nieco ponad przeciętne, więc o to nikt nie miał prawa się czepiać. Matka zdawała się niczego nie zauważać. Nie widziała tego, że jej mała córeczka już nie jest w podstawówce, że nie ubiera sukienek, że zamieniła się w milczącą, wychudzoną nastolatkę. Harowała jak wół od rana do wieczora, więc nie miała nawet czasu na rozmowę z jedynym dzieckiem. Dziewczyna praktycznie żyła sama w tym domu, widywała matkę tylko w niedzielne popołudnie, jeżeli ta wyjątkowo wzięła wolny dzień, co zdarzało się niesamowicie rzadko. Reszta rodziny też miała ją w dupie, nikt się nią nie interesował. Wszyscy przybrali taktykę "poczekać aż dorośnie i stąd wyjedzie". I tak też się zachowywali. Nie miała kochających babć, cioć, wujków. Miała tylko tą przepracowaną rodzicielkę, która kompletnie zapomniała o swoich obowiązkach jako rodzic.
Przywlokła się na przystanek, z wściekłością odnotowując, że zaczęło padać. Nałożyła na głowę kaptur, a w uszy wetknęła słuchawki, gotowa przez następne kilkanaście minut ignorować świat. Oparła się o latarnię, wzrokiem błądząc po twarzach przechodniów. Prawie że słyszała na glos te wszystkie myśli, które ci ludzie kształtowali w swojej głowie, a które zwrócone były przeciwko niej. Wytrzymywała te spojrzenia, wzrok mając jedynie utkwiony w upragnionym środku lokomocji, który wolno poruszał się w korku. Gdy w końcu autobus zechciał przywlec się na przystanek, wysypała się z niego cała masa nastolatków, głośno między sobą rozmawiajscych. Z godną pochwały cierpliwością dziewczyna przeczekała, aż bus opustoszeje i wsiadła do środka, rzucając kierowcy kilka monet. Udała się do jej stałego miejsca, pod oknem. Widzsc tam jakąś postać, poczuła, że zaraz wybuchnie. Wyjęła słuchawki z uszu i sztucznie się uśmiechnęła. Postać ta, jak zdążyła zauważyć, była chłopakiem. Szturchnęła go więc w ramię, czekając na rozwój wydarzeń.
- Przepraszam, ja tu zwykle siedzę. - oznajmiła.
Chłopak odwrócił się w jej stronę z lekkim zdziwieniem i wyjął słuchawki z uszu. Dziewczyna westchnęła.
- Mówiłam, że zwykle ja tu siedzę.
- A to miejsce jest podpisane? Bo nie zauważyłem. Jeśli tak, to przepraszam, już ustępuje. - wyszczerzyl zęby w uśmiechu.
Nastolatka napełnila swoje płuca po brzegi tlenem, starając się nie zwariować, policzyła w myślach do dziesięciu, i odpowiedziała:
- Nie, nie jest. Bardzo ładnie proszę, mógłbyś się przesiąść?
Chłopak cicho się zaśmiał.
- Zobacz, masz cały autobus pusty, a ty uparłaś się akurat na to miejsce. Jeśli chcesz, siadaj mi na kolanach - wskazał na nie, jednoczesnie lekko się uśmiechając.
Wściekła dziewczyna tylko prychnęła i pomaszerowała na sam tył autobusu, rzucając niedbale plecak na ziemię.
Skrzyzowała ramiona. Co za bezczelny typ! Dlaczego ona nie może trafić na jakieś spokojne, łatwo ustępujące miejsc towarzystwo?!
Chcąc się odstresować, zaczęła głęboko oddychać, włączyła na iPodzie jedną ze spokojniejszych playlist i włożyła do ust listek miętowej gumy. Po paru minutach poczuła się nieco lepiej. Oglądała za oknem widoki, przypatrywała się kroplom deszczu spływajacych po szybie. Nie wiedzieć czemu, to od zawsze pomagało jej się odstresować. Gdy miała zły dzień, siadała na parapecie z kubkiem gorącego kakao, i jeżeli akurat padał deszcz, liczyła spływające krople.
W końcu krajobraz się zmienił. Wjechali do miasta, po obu bokach pojazdu migały wysokie bloki, sklepy, zakorkowane ulice. Autobus zatrzymał się na przystanku kilkadziesiąt metrów od szkoły nastolatki.
Dziewczyna chwyciła więc jedną ręką plecak i udała się w stronę wyjścia. Gdy wreszcie znalazła się na zewnątrz, zaczerpnęła świeżego powietrza, z radością czując, jak wypełnia jej płuca. Usiadła na ławeczce, chcac wydobyć z plecaka termos z kawą. Upiła kilka łyków, delektując się gorącym napojem i wstała, z zamiarem udania się do szkoły. Wtem ktoś wpadł na nią od tylu, co sprawiło, że upadła prosto w kałużę, na dodatek wylewając na siebie wrzątek. W jednej sekundzie wszystkie negatywne uczucia, które kotłowały się w niej od rana, wydostały się na zewnątrz za jednym zamachem.
- Cholera jasna! - wrzasnęła na cały glos. - Jak łazisz?! Nie widzisz ludzi?! - Darła się, nie skupiając się nawet na tym, by ustalić kto na nią wpadł.
Gdy się wreszcie podniosła, zauważyła jakąś starszą panią, która z obolałą miną masowała sobie ramię. Dziewczyna poczuła, że jej policzki momentalnie robią się czerwone.
- Jezu, bardzo panią przepraszam - pośpieszyła z wyjaśnieniami. - Coś panią boli? Zadzwonić po kogoś?
Kobieta spojrzała na nastolatkę i uśmiechnęła się tylko.
- Nic się nie stało, moje dziecko. Ty też mi wybacz, że cię popchnęłam, ale któryś z tych - wskazała na kilku chłopaków za nią, zaśmiewających się do rozpuku - podstawił mi nogę. - skrzywiła się. - Ta dzisiejsza młodzież... A tobie nic się nie stało?
Dziewczyna z rezygnacją spojrzała na swoje przemoczone spodnie i kurtkę. Westchnęła i zmusiła się do uśmiechu.
- Nie, jest okej. Wyschnie. A poza tym...
- A poza tym, zaraz pożyczę jej swoją kurtkę - usłyszała glos nad swoją głową.
Obok niej stał ten chłopak z autobusu, zawadiacko się uśmiechając. Super. Tego tylko brakowało, żeby jacyś obcy ludzie się nad nią litowali.
- Skoro tak, to dobrze - zachichotała staruszka i niezauważalnie się oddaliła.
- Nie potrzebuję pomocy - odburknęła nastolatka, odpychając chłopaka.
- Hej, hej! - oburzył się. - Uważaj, żebym też nie wpadł do kałuży, wtedy nie będę mógł ci pożyczać ubrań.
- Dziękuję, nie potrzebuję twojej pomocy - mruknęła i ruszyła przed siebie, starając się ignorować dyskomfort, jaki zapewniały jej mokre ciuchy.
Chłopak westchnął tylko i złapał ją za rękę.
- Chodzisz tutaj do szkoły? - wskazał na budynek niedaleko.
Pokiwała głową. Nastolatek zdjął z siebie skórzaną kurtkę i podał ją dziewczynie. Następnie wziął od niej plecak, założył sobie na plecy i spojrzał na nią wyczekująco.
- No dawaj, ściągaj kurtkę, bo się jeszcze zaziębisz - pogroził jej palcem przed twarzą.
- Ja naprawdę... - zaczęła, ale chłopak ją uciszył, przykładając dłoń do jej ust.
- Nie. Chce. Słyszeć. Sprzeciwu. No dawaj.
Chwycił palcami zamek i pociągnął w dol. Zdjął z jej ramion mokrą część garderoby, po czym pomógł jej założyć swoją kurtkę.
Dziewczyna prawie że płonęła ze wstydu. Stała tam, na środku przystanku, otoczona ludźmi, a ten cham robił wszystko, żeby publicznie ją upokorzyć!
- Dobra, starczy - warknęła. - Dam sobie już radę. Mam bluzę, nie potrzebuję kurtki. Do szkoły mam 4 minuty stąd, dam radę.
- Odprowadzę cię - zaoferował. - O której kończysz?
- A co cię to... - Miała zamiar zapytać, ale ugryzła się w język. - Druga dziesięć. Nie mów, że po mnie przyjdziesz - jeknęła.
Widząc jej reakcję, chłopak roześmiał się głośno.
- Zobaczymy. No chodź, bo się spóźnisz- lekko ją popchnął, po czym poprawił sobie jej plecak i ruszył za nią. Szli w milczeniu. Deszcz znaczył kroplami ich twarze, jednoczesnie całkowicie burząc ład fryzury nastolatki. Gdy w końcu dopadła do drzwi wejściowych szkoły, rzuciła się pod daszek, głęboko oddychając. Chłopak przyglądał się temu z boku, lekko się uśmiechając. Podał jej plecak i pusty już termos.
- Przykro mi, że twoja kawa się rozlała - udał zmartwionego.
- Daj sobie spokój - warknęła, zaczynając ściągać z siebie kurtkę. Rzuciła nią w chłopaka, odbierając od niego plecak. Chwyciła za klamkę, gdy usłyszała:
- A buziak w podziękowaniu?
- Chyba śnisz - mruknęła i przekroczyła próg szkoły.
Chłopak, zaśmiewajac się do rozpuku, oddalił się od budynku.
Nastolatka natomiast od razu dopadła do łazienki i dosłownie przeraziła się swojego odbicia. Idealnie proste włosy zastepowały teraz loki, czarny tusz całkowicie się rozmazał, tworząc wokół jej oczu grube, czarne obwódki. Jeknęła, wyciągając z plecaka opakowanie chusteczek i zaczynając wycierać sobie twarz. Rozczesała włosy, zdjęła wilgotną bluzę, upchnęła ją w plecaku, po czym zmieniła glany na suche trampki. Namalowała nową kreskę na powiece i stwierdziła, że teraz nie wygląda to tak źle. Zostały jedynie mokre spodnie, ale z tym nie zrobi już nic. Wyszła więc z łazienki i z zadowoleniem zanotowała pustki na korytarzu. Oznaczało to, że szatnia będzie pusta i nie będzie musiała się przedzierać przez tłumy nastolatków. Znaczyło to też, że jest spóźniona na lekcję, ale tym akurat nie zaprzątała sobie głowy. Napisze sobie usprawiedliwienie, podrobi podpis i po kłopocie. Tak radziła sobie zresztą od zawsze. Odłożyła ubrania w szatni i schodami udała się na ostatnie piętro, pod salę, w której jej klasa miała teraz lekcję. Spojrzała na zegarek. Jest spóźniona tylko dziewięć minut, bywało gorzej. Głęboki wdech, i otworzyła drzwi.
Nienawidziła tego. Wszystkie oczy skierowane były na nią, z kąta sali dobiegały chichoty od największych idiotek klasowych. Przewróciła tylko oczami, burknęła jakieś "przepraszam" do nauczyciela i usiadła w swojej ławce, ostatniej pod oknem. Otworzyła je, wpuszczając do srodka mroźne powietrze. To lubiła najbardziej.
Wypakowała swój czarny piórnik i zeszyt, rozglądając się po klasie. Nauczyciel pisał coś na tablicy, reszta albo przepisywała, albo gadała między sobą. Czyli normalna lekcja, jak zawsze. Dziewczyna dyskretnie włożyła słuchawki i włączyła muzykę, która cicho sączyła się z odtwarzacza. Utonęła w swoich myślach, skupiając się na tym, by całą swoją wolą ignorować lekcję. Wtem poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń. Odruchowo wyjęła z uszu słuchawki i dobiegł do niej śmiech ze strony klasy.
- I co? - rozległ się glos nad nią.
Stał tam ich nauczyciel fizyki, niezbyt przyjaźnie na nią patrzący.
- Nie dość, że się spóźniasz, to jeszcze nie uczestniczysz w lekcji. Masz coś na swoje usprawiedliwienie?
Dziewczyna zacisnęła pod stołem pięści. Tak nienawidziła tego faceta, tak nienawidziła tych ludzi, którzy siedzieli razem z nią w klasie... Czuła, że zaraz naprawdę nie wytrzyma.
- Przyniosę na jutro usprawiedliwienie - wycedziła przez zęby. - Przepraszam, ale miałam od rana zły dzień.
- Ale to nie powód, żeby ignorować lekcję, nieprawdaż? - mężczyzna uśmiechnął się obrzydliwie, co tylko spowodowało u dziewczyny przewrót żołądka i mdłości. Odetchnęła głęboko, chcąc powstrzymać zawroty głowy.
- Przepraszam - powtórzyła.
- Dobrze, rozumiem. Teraz chodź, sprawdzimy twoją wiedzę. Poproszę cię do biurka.
Ruszył w jego stronę, a dziewczyna odwróciła się w stronę klasy, by od razu napotkać te wszystkie jadowite spojrzenia utkwione w niej. Wstała i z uniesioną wysoko głową ruszyła pod tablicę. Nic nigdy nie umiała, ale zawsze z odpowiedzi dostawała najniżej trzy, więc zdała się na swoją improwizację. Jak zawsze.
Stanęła na miejscu, podała nauczycielowi zeszyt i z zadowoleniem oglądała, jak przerzucal praktycznie puste kartki.
- No dobrze, więc... - otworzył podręcznik. - Streść może ostatnią lekcję.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. W głowie miała już opracowany cały plan tego, co miała powiedzieć.
- Na ostatniej lekcji opowiadał nam pan o jednej z wielu dziedzin fizyki, elektrostatyce. - to akurat pamiętała. Zbyt łatwe pytanie.
- No dobrze, pamiętasz coś więcej?
- Oczywiście. Elektrostatystyka wiąże się przede wszystkim z elektryzowaniem ciał. - Tutaj nastąpił jej kilkuminutowy wykład na temat tego, co kiedyś czytała w internecie. Ku jej szczęściu, fizyk zapytał ją o to, co przerabiała niezwykle dokładnie na korepetycjach rok temu, wiedziała więc praktycznie wszystko.
W końcu ucichła. Klasa patrzyła na nią w niedowierzaniu, a mężczyzna tępo wpatrywał się w dziennik. Nastolatka uśmiechnęła się najszerzej jak potrafiła.
- Skończyłam - oznajmiła.
- Wiem, zorientowałem się. - wpisał jej coś do zeszytu, po czym go jej oddał. - Siadaj.
Wciąż zwycięsko się uśmiechając, wróciła do ławki i rozsiadła się wygodnie na krześle, opierając nogi o blat stolika. Tak lubiła siedzieć najbardziej. Rozglądnęła się po klasie. Gdy napotkała czyjeś spojrzenie, ten od razu umykał wzrokiem w bok. Z gardła wyrwał jej się cichy śmiech. Tę godzinę miała już za sobą.
Z klasy wypadła jako pierwsza, ciągnąc za sobą plecak. Humor zdecydowanie jej się poprawił, szła więc przez korytarz z lekkim uśmiechem, co u niej zobaczyć można było niezwykle rzadko.
- Hej. - przerwał jej glos, który już gdzieś dzisiaj słyszała...
A no tak. Chłopak z autobusu.
- Co ty tu robisz? - spytała z niedowierzaniem.
- Uznałem, że ci się przyda. - Odparł i podał jej plastikowy kubek z rurką. - Kawa. Nie wiem, czy słodzisz, więc tu masz cukier. - podał jej małą saszetkę.
- Jejku, dziękuję, nie musiałeś. - Pociągnęła łyk gorącego napoju i przymknęła powieki. - Mmm. Pyszne.
Chłopak roześmiał się.
- Cieszę się, że ci smakuje. Wpadnę po ciebie po szkole, przyniosę ci kurtkę i odprowadzę do domu, okej?
Dziewczyna spojrzała na niego z politowaniem.
- Do tego czasu moje ubrania powinny wyschnąć, więc nie musisz się fatygować.
- Taaa. - przewrócił oczami. - Nie bądź taka mądra. Dobra, lecę, bo przez ciebie zerwałem się z chemii. Widzisz, jak się poświęcam?
Dziewczyna zaśmiała się.
- Dzięki za kawę.
- Do usług. - skłonił się szarmancko, po czym musnął wargami jej policzek. - Do zobaczenia po szkole - uśmiechnął się i w następnej sekundzie już biegł do wyjścia.
Nastolatka stała tam jeszcze przez kilkanaście chwil, analizując całe to dziwne zdarzenie, po czym, na powrót przebierając wesoły humor, ruszyła pod salę do biologii. Usiadła na parapecie i w spokoju sączyła swoją kawę. Ciekawe, skąd ten chłopak wiedział jaką lubi najbardziej? Była taka, jaką uwielbiała. Troszkę mleczka, ani za dużo, ani za mało. Idealna.
Westchnęła, słysząc dzwonek. Musiała wstać i stawić czoło kolejnej lekcji. Dopiła napój, wyrzuciła kubeczek do kosza i przywlokła się pod salę, w której jej klasa zdążyła już zniknąć. Usiadła na swoim stałym miejscu i wyjęła słuchawki. Czekała ją dłuuuga godzina.
czytasz - komentujesz, proste, cnie
Ło jesu :""""") czysty talent :""")
OdpowiedzUsuńWooow, napisałaś :O Gratuluję chęci i wytrwałości, bo dawno nie widziałam żadnego posta na tym blogu :)
OdpowiedzUsuńNo i co tu dużo mówić. Rozdział fajny i czekam na kolejnego.
Już myślałam, że się nie doczekam, a tu proszę. c: Rozdział w porządku, ale to dopiero początek więc nie mam za wiele do powiedzenia. ;] Czeekam na następny. ^^
OdpowiedzUsuńdziękuje za komentarz u mnie :)
OdpowiedzUsuńco do Twojego bloga : czyta się bardzo lekko, świetnie piszesz i do tego ciekawa fabuła :>
życzę weny i pozdrawiam <3
Co prawda nie słucham za wiele BMTH, ale nie patrząc na tytuł i adres, pozwoliłam sobie zerknąć i przeczytać ten niewielki rozdział. Zapowiada się ciekawie, bardzo podoba mi się to, że realnie opisujesz życie takim, jakim jest, ale intryguje mnie niezwykle mocno postać tajemniczego chłopaka (obym nie zgadła, że to Oliver...).
OdpowiedzUsuńTechnicznie jest naprawdę nieźle, ale radziłabym ci przepuścić zawsze tekst przez betę lub korektor elektroniczny, bo zdarzyło się kilka literówek (jestem wzrokowcem, wyłapuję takie drobiazgi, proszę, nie uznaj tego za czepialstwo lub atak - nie jestem ani oceniającą, ani betą, choć poprawiać lubię), poza tym zaproponowałabym ci rozbicie fragmentów tekstu na akapity, ponieważ ciągły tekst czyta się nieco trudniej, niż porozdzielany - poza tym, tekst staje się optycznie dłuższy ;)
Całość czyta się naprawdę lekko, tekst, tak jak już wspomniałam wcześniej, intryguje sam w sobie, co wzbudza we mnie poczucie, że chyba będę zerkała częściej :)
Życzę dużo weny, czekam i pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że również nie zawiodę się przy kolejnym rozdziale.
Pozdrawiam,
S.
PS. Oczywiście zapraszam do siebie, mam nadzieję, że będziesz zerkała częściej :)
Zapraszam na nowy rozdział,świeżo opublikowany ;)
Usuńczytam cnie :D
OdpowiedzUsuńDziewczyno masz wielki talent *.*
OdpowiedzUsuńJeju... brakuję mi słów. Spróbuję dobrać jakoś myśli w słowa, chociaż nie wiem czy uda mi się osiągnąć efektowny cel.
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim każde zdanie pochłania się w błyskawicznym tempie, bo po pierwsze opowiadanie jest bardzo ciekawe, po drugie piszesz poprawnie stylistycznie.
Od razu polubiłam główną bohaterkę. Jest tajemnicza, cicha, generalnie jej charakter bardzo mi odpowiada. Jak można zresztą zauważyć nie należy do grupy schematycznych dziewczyn, jest oryginalna i dziwna... oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Jeżeli chodzi o nieznanego chłopaka... cóż, jego akurat pokochałam. Jest charyzmatyczny, bywa ironiczny czy może raczej sarkastyczny, póki co ciężko stwierdzić. To lubię!
Pierwsze spotkanie bohaterów... nietypowe. Coś nowego. Plus za pomysłowość!
Sądzę, że ten rozdział niewiele powiedział nam o bohaterach, co według mnie jest zdecydowanie właściwie.
Jestem pewna, że bardzo szybko przeczytam następne rozdziały, bo sposób w jaki piszesz zachęca do kontynuowania.
Nie wiem i raczej wątpię, że napisałam wszystko co chciałam, bo w mojej głowie przewija się tysiąc różnych myśli.
Masz talent, wielkie propsy!
Love. x
Super piszesz :3
OdpowiedzUsuńo esuuu zajebistyy! *.* czuje sie jkabym czytała o mnie :D
OdpowiedzUsuńHey! Trafiłam na twojego bloga i wiedziałam, że muszę to przeczytać!
OdpowiedzUsuńPiszesz ZAJEBIŚCIE! Naprawdę, noooooo! Cud, miód i stare kalosze :D
Ehmmm... Że czo?
Bardzo mnie zaciekawiłaś tym pierwszym rozdziałem! Napewno przeczytam resztę, tylko muszę znaleźć chwilkę czasu na to, bo jakoś ostatnio mam strasznie zakręcone dni xd
Ogej, to ja już kończę, bo mi palce siadają ;<
Aaa! No i jak chcesz, to możesz zalukać na mojego bloga o Linkin Park :)))
http://myshadowoftheday.blogspot.com
To papatki i do następnego komentarza :D