Wolno sunęła do szatni, w myślach układając sobie plan dzisiejszego popołudnia. Gorące kakao, kocyk i jakiś dobry film. Taak. To był jej plan awaryjny. W nocy położy się spać jak tylko usłyszy, że matka wróci i nikt się nie dowie, że siedziała na komputerze do późna.
Wzięła swoje ubrania, wciąż będąc nieco nieobecna myślami. Posuwała się przed siebie małymi kroczkami, w zupełności ignorując wszystkich, którzy ją potrącali. Dopiero gdy stanęła na zewnątrz i poczuła na twarzy krople deszczu, nieco otrzeźwiała. Rozejrzała się wokół, zdumiona jakim cudem się tu znalazła, po czym włożyła kurtkę. Westchnęła. Ubranie nadal było wilgotne, ale teraz nie miała już wyboru. Musiała to przeżyć.
Skierowała się w stronę przystanku, gdy poczuła, jak ktoś obejmuje ją od tylu i zakrywa oczy dłońmi. Drgnęła, przestraszona.
- Hm, no kim ty możesz być - udała zamyśloną, po czym złapała palcami dłonie spoczywające na jej twarzy i jednym ruchem je od siebie odciągnęła. Obróciła się i ujrzała tego chłopaka z autobusu. Uśmiechnęła się. No tak, przecież obiecał, że przyjdzie.
- Nie poznałaś mnie? - Zrobił obrażoną minę.
- Przepraszam. - zatrzepotała rzęsami, po czym perliście się roześmiała.
Chłopak delikatnie się uśmiechnął, po czym wyciągnął rękę w jej kierunku.
- Oliver.
- Miło, miło - dziewczyna śmiała się nadal, potrząsając jego dłonią. – Sophie.
- I mnie również miło - wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Proszę, zobacz co dla ciebie mam.
Wyciągnął z plecaka czarną, skórzaną kurtkę i podał ją dziewczynie. Widząc, że otwiera usta, zaoponował:
- Żadnego ale. Powinna być dobra - mrugnął do niej.
Z westchnieniem dziewczyna nałożyła na siebie część garderoby, jednocześnie odczuwając przyjemne ciepło, momentalnie rozlewające się po jej ciele po ściągnięciu przemoczonego ubrania.
- Co ty tak o mnie dbasz, hm? - spytała, zasuwając zamek.
Oliver zaśmiał się cicho.
- Zaintrygowałaś mnie, nie powiem. A poza tym, wizja ciebie leżącej w kałuży wciąż jest strasznie zabawna...
Sophie uderzyła go mocno w ramię, robiąc naburmuszoną minę.
- Strasznie zabawnie, wręcz umieram ze śmiechu - mruknęła i na widok podjeżdżającego autobusu, rozpoczęła przeszukiwanie swoich kieszeni w celu odnalezienia gotówki niezbędnej do odbycia podróży.
Chłopak wyjął ze swoich spodni portfel, wygrzebał kilka monet i podał je nastolatce.
- Proszę, nie męcz się tak ze swoimi kieszeniami - uśmiechnął się zawadiacko. - Odprowadzam cię pod sam dom, a co myślałaś? - dodał, na widok jej zdziwionej miny.
- Dżentelmen się znalazł - mruknęła sama do siebie, po czym głęboko westchnęła i dodała: - Mam jakieś wyjście?
Oliver podparł brodę palcem i spojrzał gdzieś w bok.
- No pomyślmy... Nie. Wsiadaj.
Popchnął ją lekko w przód, po czym wsiadł do pojazdu za nią, płacąc kierowcy. Podążył za dziewczyną na tył autobusu, siadając na miejscu obok.
- Wolne? - zapytał z szerokim uśmiechem.
- Nie, wcale. - przewróciła oczami, jednocześnie nieco się przesuwając.
Chłopak zajął miejsce, po czym spojrzał na Sophie. Wzrok utkwiony miała w widoku za oknem i nie zanosiło się na to, że prędko go odwróci. Nie widząc więc atmosfery sprzyjającej rozmowie, włożył do uszu słuchawki i uzbroił się w cierpliwość, mając w planach w ciszy przesiedzieć całą drogę do domu dziewczyny.
Pogoda z każdą sekundą się pogorszała. Wiatr przybrał na sile, deszcz zaczął mocniej siąpić, co jednocześnie spowodowało, że nastolatka nieco otrzeźwiała ze stanu, w jakim aktualnie się znajdowała. Jak zawsze, gdy wpatrzona była w krople deszczu, zapominała o bożym świecie, tak stało się i teraz, więc zamrugała kilka razy i spojrzała na Olivera, który nieco odchylił głowę i z przymkniętymi powiekami oddawał się muzyce sączącej się ze słuchawek. Dziewczyna trąciła go lekko w ramię.
- Hm? – mruknął, nie wyjmując ze swoich uszu słuchawek.
- Zaraz wysiadamy – oznajmiła, podnosząc się z siedzenia. – I radzę ci się zbierać.
Chłopak oczywiście nic nie usłyszał, ledwie zarejestrował, że Sophie się odezwała, więc wciąż niewzruszenie pozostawał na swoim miejscu, kołysząc się w rytm melodii.
Dziewczyna westchnęła głośno, przewracając oczami i mocno kopnęła go w nogi, by je przesunął. Dopiero wtedy otworzył jedno oko, ze zdziwieniem patrząc na nastolatkę.
- Co się dzieje? – zapytał ogłupiały.
- Wysiadamy! – krzyknęła mu wprost do ucha dziewczyna, po czym głośno się roześmiała. – Już słyszysz?! Bo jak miałeś słuchawki, to nie reagowałeś – uśmiechnęła się uroczo, trzepocząc rzęsami.
Oliver zmarszczył brwi, bo czym również wybuchnął śmiechem.
- Przepraszam. Już wstaję.
Podniósł się z siedzenia i łapiąc Sophie za rękę, pomógł jej wstać. Delikatny rumieniec wstąpił na jej twarz, ale nie dała nic po sobie poznać i wyprzedziła chłopaka, stając przy wyjściu. Grzecznie podziękowała kierowcy i wysiadła, od razu czując silny powiew wiatru i całą masę kropli, zdobiących jej twarz. Zaśmiała się ponownie, zamykając oczy i wystawiając buzię w stronę deszczu. Oliver uśmiechnął się na ten widok i wyjął z plecaka parasol.
- Będziesz tak stać i zachwycać się tym cudem natury, czy idziemy? Nie wiem jak ty, ale ja wypiłbym coś ciepłego – zamyślił się na moment, po czym otworzył parasol i natychmiast się pod nim schronił. – No, Sophie, dawaj. Zostajesz tu czy idziesz? Szybka decyzja.
Dziewczyna schyliła głowę i przetarła twarz dłońmi. Wyglądała niesamowicie, uśmiech rozświetlał całą jej twarz.
- Idę, idę, nie denerwuj się od razu – zrobiła smutną minę, po czym doskoczyła do Oliego i tak jak on przed chwilą, schowała się pod parasolem.
Chłopak, nawet nie panując nad tym co robi, lekko ją do siebie przysunął, po czym musnął wargami czubek jej głowy.
- Daleko mieszkasz?
Dziewczyna pokręciła głową, wskazując palcem na kierunek po ich prawej stronie.
- Mam nadzieję, że będę mógł na chwilę do ciebie wstąpić. Wiesz, ja mieszkam po całkiem innej stronie miasta i zanim wrócę do domu, trochę minie, więc wolałbym się wcześniej ogrzać, czy coś. – ciągnął.
Sophie powoli szła przed siebie, z niewiadomych powodów wciąż się uśmiechając.
- Nie ma sprawy – odparła śpiewnie, po czym zaczęła cichutko coś nucić.
Oliver z niemałym zdumieniem przypatrywał się tej niezwykłej dziewczynie, która przecież kilka godzin temu, gdy spotkał ją po raz pierwszy, wyglądała tak, jakby chciała zamordować wszystkich dookoła i na każdym się wyżyć. A teraz? Non stop uśmiechnięta, wesoła.
Zastanowił się chwilkę. W sumie, taka bardziej mu się podobała. Z tymi rozwianymi włosami, mokrą od deszczu rumianą twarzą…
- Hej, co się tak zamyśliłeś? – usłyszał nagle.
- Co? Aa, tak jakoś. A co? Na długo odpłynąłem?
Sophie uroczo się roześmiała.
- Już jesteśmy przy moim domu.
Chłopak przyglądnął się posesji. Dość duży, biały budynek z ogródkiem. Standard.
Patrzył, jak dziewczyna przekręca klucz w zamku i wchodzi do środka, zrzucając ze stóp mokre trampki. Kurtkę powiesiła na wieszaku, pozostawiając ją żeby wyschła, i cierpliwie czekała, aż Oliver pozbędzie się swojej, by ją również gdzieś zawiesić.
Weszli do przestronnego, pomalowanego na jasne barwy salonu. Nastolatka od razu doskoczyła do kuchni, włączając czajnik. Przygotowała dwa kubki, po czym zwróciła się w stronę Olivera:
- Kawa, herbata, gorąca czekolada, kakao? Wybieraj.
Chłopak podszedł do niej i przyglądnął się porozstawianych na stole opakowaniach z kawą i saszetkami z herbatą.
- Proponuję herbatę. Jaką lubisz najbardziej?
- Owocową, z sokiem malinowym – odparła od razu Sophie. – Też ci taką zrobić? Zobaczysz, to najlepszy sok pod słońcem – zaśmiała się.
Pokiwał głową.
- Skoro tak… chyba się skuszę.
Dziewczyna zalała wrzątkiem kubki, po czym wskazała na stół z poustawianymi dookoła drewnianymi krzesłami.
- Rozgość się, siadaj. – uśmiechnęła się serdecznie, po czym sama zajęła miejsce.
Chłopak usiadł dokładnie naprzeciwko dziewczyny i oplótł naczynie swoimi chudymi palcami, chcąc je nieco zagrzać. Tego mu brakowało. Szczerze nienawidził takiej pogody. Zawsze deszcz psuł mu humor, przez takie coś potrafił mieć zły cały dzień. Wyglądnął na zewnątrz przez drzwi balkonowe. Nieco się przejaśniło, może do wieczoru się polepszy.
Przeniósł wzrok na Sophie, która małymi łyczkami piła gorący napój. Czując na sobie wzrok Olivera, poczuła, jak na jej policzki wstępuje rumieniec. Spojrzała więc we wnętrze swojego kubka, jakby był on najbardziej interesującą rzeczą pod słońcem.
- Co będziemy robić? – zapytał chłopak. – To znaczy, pewnie zaraz pójdę, widzę, że chyba przestaje lać, ale wiesz. Chyba nie będziemy cały czas milczeć i pić herbaty – uśmiechnął się jednym kącikiem ust.
- Czemu nie? To też jakiś pomysł na życie – odpowiedziała prawie od razu dziewczyna. – Ale skoro chcesz, możemy posłuchać muzyki, czy coś w tym stylu.
Oliver wzruszył ramionami, dopijając herbatę.
- Nie mam nic przeciwko. Przy okazji dowiem się, czy słuchamy tych samych wykonawców – lekko się uśmiechnął i wstał, by odnieść kubek do zlewu.
Oparł się o blat i rozglądał się po kuchni. Pomieszczenie było niesamowicie schludne i czyste. Nie mogąc się powstrzymać, zapytał:
- Macie sprzątaczkę czy coś? Takie mam wrażenie, ani jednego pyłku kurzu – dla efektu przejechał palcem po stole i na niego spojrzał. – No, ani jednego.
Sophie uśmiechnęła się pod nosem i też wstała.
- Nie, nic z tych rzeczy. Mieszkam tu sama z mamą, nie mam rodzeństwa, nie ma kto bałaganić, więc wiesz. Wystarczy jak raz dziennie wszystko się przetrze i już jest okej. – westchnęła. – Chociaż, czasami, wolałabym mieć taką zabałaganioną kuchnię. Bo ja wiem czemu… Jakoś tak bardziej przytulnie.
- A twoja mama? Dużo pracuje?
Znów westchnęła, kiwając głową.
- Wraca w środku nocy, a z samego rana już jej nie ma. Praktycznie się nie widujemy. Zostawia mi tylko kasę i droga wolna.
Przez chwilę milczeli. Oliver analizował każde słowo wypowiedziane przez dziewczynę.
- Nie wiem czy cię to jakoś pocieszy, w sumie marny w tym jestem, ale ja mam młodszego brata i siostrę i wcale nie jest tak wesoło – skrzywił się. – Wszystko jest na mnie, cokolwiek złego nie zrobią, to moja wina, bo mam na nich taki wpływ. Świetnie, nie?
Dziewczyna roześmiała się.
- Chyba udało ci się mnie rozweselić – przyznała. – W ogóle dzisiaj mam taki dziwny dzień. Raz mam ochotę po prostu położyć się na łóżku i zapomnieć o całym świecie, a w drugiej chwili czuję się tak radosna, że gdybym tylko mogła, skakałabym po łące i śpiewała. Czy coś w tym stylu.
Chłopak też się roześmiał. Kiwnął głową i odparł:
- Wiem co czujesz. Też tak czasami mam. W sumie nawet nie wiem co wpływa na taki nastrój – spojrzał w bok, jakby szukał inspiracji, po czym dodał: - No, ale może… Pokażesz mi swoje płyty?
Sophie poderwała się i w podskokach pobiegła w stronę schodów, by za ich pomocą udać się na górę, do swojego pokoju. Oliver szedł za nią, oglądając każdy kawałek domu. Gdy znalazł się wreszcie w sypialni nastolatki, nieco go zatkało. Jedna ściana była całkowicie pokryta czarną farbą, reszta była szara. Nad łóżkiem zawieszone były jasnożółte światełka choinkowe, a przy wielkich drzwiach balkonowych, teraz szczelnie zakryte przez żaluzje, stało biurko z ciemnego drewna, na którym leżało kilka książek i papierów. Biała szafa i komoda pozaklejana była przez zdjęcia, plakaty i samoprzylepne karteczki.
Chłopak obracał się wokół własnej osi, zapamiętując każdy szczegół pomieszczenia. Sophie, przyglądająca się temu z niemałym rozbawieniem, postanowiła mu tego nie przerywać i zabrała się za wykładanie na łóżko wszystkich swoich płyt. Kiedy była gotowa, odchrząknęła.
- Napatrzyłeś się? – zaśmiała się perliście.
- Oj, przepraszam – zawtórował jej Oliver. – Po prostu… Masz strasznie ciemny pokój. Ja bym tak nie mógł żyć – stwierdził. – Nie przeszkadza ci to?
- Ani trochę. Da się przyzwyczaić. Poza tym… Nawet to lubię. – odpowiedziała. – No, chodź tu, mam te płyty. Chłopak z zaciekawieniem zbliżył się do łóżka i zaczął podziwiać jej kolekcję, od czasu do czasu biorąc do ręki poszczególny egzemplarz. W końcu spojrzał na dziewczynę, a uśmiech rozświetlił jego twarz.
- Masz niesamowicie dobry gust – pochwalił.
Sophie spuściła wzrok.
- Oj tam, bez przesady.
- Już nie bądź taka skromna – zganił ją. – Słuchasz świetnej muzyki, naprawdę. Można to gdzieś włączyć?
Podał jej płytę, a nastolatka natychmiast doskoczyła do odtwarzacza, sprytnie ukrytego pod stolikiem. Wkrótce po pokoju rozeszły się dźwięki One Step Closer, Linkin Park.
Chłopak zaczął cicho nucić pod nosem, kołysząc się na boki. Dziewczyna głośno się śmiała.
- Aa, czyli wszystko jasne – oznajmiła. – Mam dobry gust muzyczny dlatego, że słucham tego samego co ty! – odgadła, uśmiechając się.
Oliver pokiwał głowa, nie przestając nucić.
- No a jakżeby inaczej.
Zatrzymał się na moment, przestając tańczyć i zmarszczył czoło. Po chwili wyjął telefon, który, jak się okazało dzwonił.
- Haloo?... Ehe. Tak. Nie. No, wiem.
Sophie, przysłuchująca się z boku rozmowie, cicho się śmiała.
- Jakież wyszukane słownictwo – parsknęła śmiechem, gdy skończył rozmowę.
Chłopak w zamyśleniu tylko kiwnął głową i momentalnie się zasmucił.
- Muszę lecieć, wiesz? Zobaczymy się jutro na przystanku, co? Kupię ci kawę. Z termosem.
Sophie usiłowała ukryć rozczarowanie. Spodobał jej się ten chłopak, nie mogła zaprzeczyć, i myśl, że zobaczy go dopiero jutro, napawała ją strachem…
- Okej, okej – odparła, nawet nie zastanawiając się nad sformułowaniem jakiegoś dłuższego i w miarę logicznego zdania.
Wyszła z pokoju i schodami udała się na dół, od czasu do czasu odwracając się i upewniając, czy Oliver na pewno za nią podąża. Patrzyła w ciszy jak ubiera kurtkę i buty.
- Jeszcze to.
Podała mu część garderoby, którą chłopak ją wcześniej obdarował.
- Swoją drogą, ciekawe czyje to? Bo wygląda na dość damski ciuch – uśmiechnęła się.
- To prezent dla ciebie, weź sobie, żebyś już więcej nie marzła. – skrzyżował ręce na torsie komunikując tym samym, że nie przyjmie jej z powrotem.
Sophie oczywiście chwilę protestowała, ale w końcu musiała się poddać.
- Dziękuję. Nie zasłużyłam sobie na takie rozpieszczanie z rąk obcego chłopaka…
- No, wypraszam sobie, obcego. Nie znasz mnie? Ani trochę? – przekrzywił głowę w lewo, zawadiacko się uśmiechając.
- Idźże już wreszcie – wybuchła śmiechem nastolatka, otwierając drzwi. – Bo się rozmyślę, i wepchnę ci tą kurtkę do plecaka. I nie będziesz miał wyjścia.
Chłopak natychmiast uniósł dłonie w obronnym geście i czym prędzej wyskoczył na zewnątrz.
- Czy to szantaż? – zrobił groźną minę, po czym dodał: - Do jutra – i uśmiechnął się delikatnie, odbiegając w stronę furtki.
btw, nie mam też pojęcia w jakich odstępach czasu będę dodawała kolejne fragmenty, jutro mam egzaminy próbne, więc jeszcze więcej nauki :))))) ale postaram się jak najszybciej <3
czytasz - komentujesz, proste, cnie
swietne *______*
OdpowiedzUsuńczekam na nn, dodawaj szybko i powodzenia na egzaminach:)
Piszesz niesamowiecie! Bardzo fajnie się zapowiada. Dodaj szybko następny rozdział.
OdpowiedzUsuń~ Dani california
zapowiada się bardzo ciekawie :D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny, weny weny i jeszcze raz weny :)
u mnie nowy :d
Fajnie. Takie zauroczenie od pierwszego wejrzenia, jak Romeo i Julia. Szkoda, że strasznie nie lubię tego dramatu, aczkolwiek ten blog jest całkiem dobry. I dobrze się go czyta :)
OdpowiedzUsuńI nagle odnoszę dziwne wrażenie, że tylko ja nie pisałam testów próbnych. Wszyscy na nie narzekają, a u mnie w szkole ich nie było ._.
Życzę weny i czekam na ciąg dalszy!
Wiedziałam, że to Oliver, wiedziałam!
OdpowiedzUsuńCóż. Ciekawy początek, ciekawa kontynuacja, tylko czemu tak mało akcji? Jak dla mnie, czas płynie tu nieco za wolno... Mam nadzieję, że doczekam się na coś więcej, coś szybszego, bardziej dynamicznego...
Dużo weny!
PS. Zapraszam do siebie na nowy rozdział :D
Zapraszam na nowy rozdział :)
Usuńzapraszam na nowy :D
OdpowiedzUsuńTakże od razu rozpoznałam, że to Sykes :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to twoje opowiadanie, mam tylko nadzieję, że nie przerwiesz go, ani nie zepsujesz... Trafiałam na tuziny opowiadań o BMTH, które kończyły się po pierwszym, czy drugim rozdziale. Ale czegoż można oczekiwać po słodkich faneczkach na jeden sezon, prawda?
Wszystko się dobrze zapowiada, masz świetny styl, ładnie piszesz, bez błędów. Będę tu zaglądać. Często :)
Jeśli możesz, poinformujesz mnie o nowych rozdziałach u mnie? Bardzo by mi to ułatwiło życie ;-)
PS- Zapraszam również do siebie: my-own-paranoia.blogspot.com
Zajebisty rozdział, nie spierdziel tego ;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili zapraszam do siebie, dopiero się ''rozwijam'' ale robię wszystko, co w mojej mocy :)
Życzę ci WENY
Zapraszam do siebie na Bennodę :-)
OdpowiedzUsuńOgej, udało mi się przeczytać drugi ! :D
OdpowiedzUsuńJestem zwycięzcą! :)
A tak serio, to straaaaaaaaasznie mi się podoba, wiesz? Świetnie rozegrane i w ogóle...
A rozdział jest nie za długi i nie za krótki, po prostu ideanalny xD
A Oliver i Sophie....czuję tą chemię, no czuję noooo! ♥
To ja lecę czytać kolejny i do komentowania XD