niedziela, 29 grudnia 2013

5

Tak wtuleni w siebie siedzieli już drugą godzinę, nie odzywając się ani słowem, delektując się tylko swoją bliskością i możliwością spędzenia czasu z tą drugą osobą. W głowie Olivera krążyły najczarniejsze scenariusze o tym, co mogłoby się stać z Sophie, gdyby nie wpadł do pokoju w odpowiednim momencie. Na szczęście jej matka nie robiła problemów i choć zdziwiło ją, że jakiś obcy chłopak wbiega do jej domu bez żadnego słowa, nie zareagowała. Teraz siedziała przy stole w kuchni nad kubkiem kawy i zastanawiała się nad swoim nędznym żywotem. Po tym, co zdołała podsłuchać stojąc pod drzwiami córki wywnioskowała, że dziewczyna chciała sobie zrobić krzywdę.
Prychnęła.
Gówniara. Byle nieszczęście i od razu wszyscy rzucą się, by ja ratować. Na pewno.
Kobieta wstała, czując w sobie narastającą wściekłość i czym prędzej opuściła dom, wsiadając do auta i odjeżdżając, gdziekolwiek.
Olivera obudził dźwięk silnika, bo, szczerze mówiąc, od kilkunastu minut przysypiał. Podniósł głowę, nie do końca świadomy, i wymruczał:
- Jesteś tu, Sophie?
Dziewczyna przewróciła oczami.
- Przecież na tobie leżę, nie czujesz?
Chłopak przetarł oczy i westchnął.
- Zasnąłem na moment. A ty, jak tam? Lepiej coś?
Nastolatka po chwili namysłu kiwnęła głową i mocniej wtuliła się w tors chłopaka.
- Tak. - potwierdziła. - Dziękuję. - Westchnęła. - No i znowu!
- Co? - zdziwił się.
- Znów ci za coś dziękuję - objaśniła pośpiesznie. - Nigdy ci się nie zdołam odwdzięczyć...
Oliver przerwał jej wypowiedź, kładąc palec na jej ustach.
- Cii, nie myśl o tym teraz. Może... Spróbuj się zdrzemnąć? Zrobię ci coś ciepłego, a potem pójdziemy na spacer. Zgoda?
Dziewczyna uniosła głowę i spojrzała chłopakowi prosto w oczy. Uśmiechnął się.
- Okej, zgoda.
Zdjęła głowę z torsu chłopaka i wygodnie ułożyła ją na poduszce. Nastolatek okrył ją delikatnie kocem i wyszeptał prosto do ucha:
- Śpij, kochanie, śpij, już dobrze...
Sophie słabo się uśmiechnęła i przymknęła powieki, gotowa zapaść się w sen, a chłopak na palcach wycofał się z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
Zszedł na dół ze szczerym zamiarem wygarnięcia matce dziewczyny co sądzi o jej infantylnym zachowaniu, a gdy nie natknął się na żaden dowód jej obecności, rozjuszył się jeszcze bardziej.
W przypływie gniewu kopnął w nogę krzesła, tym samym powodując jego przewrócenie, a co za tym idzie, hałas.
Jęknął, wziął głęboki wdech i oparł się o blat.
- Spokojnie - mruknął do siebie. - Zrób coś do jedzenia, do picia, nie spalając kuchni, i wróć na górę.
Z takim planem zaczął otwierać szafki i lodówkę z zamiarem znalezienia czegoś w miarę jadalnego.

Sophie leżała skulona pod kocem, wciąż się trzęsąc, nie zawdzięczała tego jednak zbyt niskiej temperaturze. Widziała przed sobą twarz matki, wrzeszczącą na nią i obrzucającą ją nieprzyjemnymi epitetami. Jej wyobraźnia stwarzała w jej ustach takie monologi, że dziewczyna w końcu wybuchła płaczem, ściskając palcami róg narzuty.
Czy ona chciała zbyt wiele? Chciała normalnej rodzicielki, z która zawsze mogłaby porozmawiać, wyżalić się, pochwalić. A tu co? Otrzymała zamiast tego jakąś jej tragiczną kopię, która jedyne co umie, to krytykować i zapominać o posiadaniu dziecka.
Potrafiła być miła, nie od zawsze była taka oschła. Zaraz po wprowadzce do tego domu było spokojnie, atmosfera była wręcz idealna, wymarzona... A potem ojciec znalazł sobie jakiś młodszy model i przekonany o dozgonnej miłości do owej osóbki, zażądał rozwodu. Kobieta chcąc o nim całkowicie zapomnieć, do reszty oddała się pracy i tym samym wyparła z pamięci wszystko, co miało związek z tym człowiekiem.
Co za tym idzie, również po części córkę.
Sophie w końcu się uspokoiła i postanowiła zasnąć. Może akurat jej się uda, może akurat uda jej się przespać jakiś czas bez płaczu, koszmarów i bólu...
Nie było dane jej przymknąć powiek, bo na dole w kuchni Oliver okropnie hałasował, co chwilę zrzucając jakiś przedmiot i klnąc jak szewc. Nastolatka podniosła się z westchnieniem, zarzuciła na ramiona jakiś sweterek i zeszła powoli na dół. Kuchnia przypominała obraz nędzy i rozpaczy.
Okno otwarte było na oścież, przez które wolno wypływał czarny dym unoszący się z nad tostera, a sam chłopak na klęczkach zbierał odłamki szkła porozrzucanego po podłodze.
- Wszystko okej? - spytała z troską, sięgając do szafki po miotłę.
Oliver westchnął na jej widok.
- Obudziłem cię? Jeju, przepraszam... Chciałem zrobić tosty, no ale... Ja plus kuchnia to słabe połączenie - stwierdził.
Sophie zachichotała.
- Nic się nie stało. Zaraz coś razem przygotujemy, dobrze?
Chłopak zawahał się moment.
- Wolałbym nie zbliżać się juz do żadnych urządzeń w tym pomieszczeniu. Tak dla bezpieczeństwa - cofnął się kilka kroków, w celu podkreślenia znaczenia swoich słów. Dziewczyna ponownie się roześmiała i wrzuciła szkło do kosza.
- No to usiądź sobie, podczas gdy ja tu będę ciężko harować, robiąc nam coś do jedzenia. - mówiąc to, wciąż się śmiała.
Oliver uśmiechnął się i powoli do niej podszedł, zbliżając swoje usta do jej ucha.
- Mogę ci pomagać - szepnął - pod warunkiem, że będziesz mnie instruować.
Dziewczyna kiwnęła głową, po czym dłonią wskazała na czajnik.
- Nalej tam wody - zaczęła. - Odkręca się kran, podstawia pod strumień czajnik, i...
- Dobra, dobra, może nie aż tak szczegółowo - parsknął śmiechem Oli, zabierając się za robienie herbaty.
Kilkanaście kolejnych minut minęło im głównie na śmiechu. Nie obyło się też bez drobnych katastrof spowodowanych przez niezdarność chłopaka, ale Sophie jak zawsze wszystko odratowała.
W końcu usiedli przy stole, przed talerzem wypełnionym kolorowymi kanapkami. Dziewczyna chwyciła w dłonie kubek z gorącym napojem i przez chwilę rozkoszowała się ciepłem rozchodzącym po jej ciele.
- To co, mamy potem w planie jakiś spacerek, taak? - zapytała, celowo przeciągając ostatnią sylabę.
- Mhm. A wieczorem, mój kumpel Matt organizuje u siebie imprezę. - spojrzał na nią z uwagą i dodał: - Powinnaś pójść, zrelaksować się i na chwilę o wszystkim zapomnieć.
Dziewczyna nerwowo bawiła się swoimi palcami, unikając odpowiedzi.
- Noo... - odezwała się w końcu. - W sumie czemu nie... Tyle że ja nienawidzę imprez, tańca, olbrzymiej ilości ludzi w jednym miejscu i... No tak jakoś - skończyła cicho.
Oliver w zamyśleniu analizował jej słowa, po czym powiedział:
- Jeśli nie chcesz, to nie musisz iść - uśmiechnął się. - Skoro to dla ciebie takie trudne, to spokojnie, nie będę cię zmuszać. Posiedzimy sobie zamiast tego u ciebie, przy jakimś dobrym filmie. Nie ma problemu.
- Zaraz... To znaczy że ty nie pójdziesz? - zdziwiła się. - Wydawało mi się...
- Bez ciebie? A gdzie tam. Co ja bym tam robił?
Nastolatka spuściła wzrok.
- A wiesz co? Chodźmy. Mam to gdzieś. Trzeba kiedyś zacząć przełamywać swoje awersje, prawda?
Chłopak momentalnie się rozpromienił.
- Racja. Okej, to ja dam znać kumplowi, a ty... Może już zacznij szukać sobie ubrania - roześmiał się.
Sophie zawtórowała mu perliście i wstała, biorąc jeszcze do ręki kanapkę.
- Zaraz wracam - rzuciła i pobiegła do swojego pokoju, zostawiając na dole Olivera, wybierającego numer Matta.
Dziewczyna z lekka się ogarnęła, przemyła wodą ślady łez na policzkach i zrobiła delikatny makijaż, chcąc ukryć zaczerwienione i spuchnięte powieki.
W końcu zeszła z powrotem do kuchni, gdzie nastolatek pałaszował ostatnią kromkę.
- To idziemy się przejść? - zapytała, uroczo się uśmiechając.
- Ślicznie wyglądasz - pochwalił. - Jasne, już, tylko dopij herbatę, póki jest w miarę ciepła. Sam wstał, odsuwając krzesło dla Sophie i odniósł talerz po kanapkach do zlewu.
Dziewczyna szybko opróżniła kubek i również się podniosła, skierowawszy swoje kroki do przedpokoju.
Wrzuciła na nogi glany, w dość szybkim jak na nią tempie zawiązała sznurówki, zapięła kurtkę i z wyczekiwaniem spojrzała na Olivera, który dopiero pojawił się w pomieszczeniu.
- No szybciej, nie będę tu sterczała wiecznie - zaśmiała się.
Wyszła na zewnątrz, chłonąc świeże powietrze. Pogoda od rana nieco się poprawiła, deszcz już nie padał, więc mogli w spokoju spacerować, bez stresu, że zaraz rozpęta się ulewa.
Chłopak wreszcie raczył się wygramolić na zewnątrz, zamknął za sobą drzwi i stanął obok Sophie, która wciąż napawała się nieco mroźnym powietrzem. Z fascynacją przyglądał się jej, gdy z przymkniętymi oczami i lekkim uśmiechem wystawiała twarz ku górze.
- Śliczna jesteś – wyszeptał.
Dziewczyna zamrugała i skierowała swój wzrok na niego.
- O, już gotowy? To idziemy? – uniosła kąciki ust w uśmiechu.
Kiwnął głową, lekko otumaniony i wyciągnął w jej stronę dłoń.
- Idziemy.

***
no to jest 5. szczerze, jestem niezadowolona, taki w sumie o niczym ;_;
no ale nieważne XD dziękuuuję za wszystkie komentarze, nawet nie wiecie jak to motywuje <3 no i komentujcie oczywiście ten fragment :D


12 komentarzy:

  1. Znowuż słitaśnie i znowuż nie wiem, co napisać. Jona i Lee z tła bloga mnie rozpraszają.
    Powodzenia w pisaniu :D

    OdpowiedzUsuń
  2. *.* Czemu o niczym? Przecież nie w każdym rozdziale musi się coś dziać. xD MI TAM SIĘ PODOBA. Ale imprezki się doczekać nie mogę, bo wyczuwam, że będzie się działo. ;) Haha, mnie Lee też rozprasza. :P Uwielbiam tego gościa. <3 No a Oliver jest tu taki słodki.^^ Miedzy tym czarnym dymem musiał wyglądać bardzo uroczo. XD Czekam na następny. :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten blog jest po prostu cudowny! Rozdziały są coraz lepsze! <3
    Nie mogę się doczekać następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oli jest z rozdziału na rozdział coraz słodszy ^^
    Mam nadzieję, że nadal tak będzie. A sierotą kulinarną sama byłam do niedawna, więc doskonale rozumiem, jakież to katusze przeżywał on sam, usiłując zrobić te tosty (co prawda nigdy nie spaliłam kuchni, jak jedna z moich koleżanek...)
    Nie zawsze musi się coś dziać, tak też było wspaniale!

    Ach, jeszcze jedno: zapraszam na nowy rozdział do siebie, myślę, że ci się spodoba :D
    Pozdrawiam, dużo weny,
    S.

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział o niczym, racja. Podoba mi się :3
    Co tu się będę rozpisywać, muszę się wziąć za pisanie u mnie xd
    Dzięki Tobie pokochałam BMTH ♥
    A Oli ma taki zaajeebiistyy głoos :3
    Także no xD
    weny :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Mam wrażenie, że kiedyś już czytałam coś podobnego... Ale i tak jest słodko i aww i w ogóle takie, o *,*.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero natrafiłam na twojego bloga i muszę ci powiedzieć, że jestem zachwycona ;) Podoba mi się twoj styl pisania. Oliver jest cudowny, chciałabym natrafić na taką osobę. Jestem ciekawa co się dalej wydarzy ^^ Czekam na następną notkę

    OdpowiedzUsuń
  8. super rozdział *.* ciekawa jestem tej imprezy bo czuje ze bedzie cos fajnego:D
    duuużo weny życze!
    ~K.

    OdpowiedzUsuń
  9. genialny *.* pisz szybko kolejne :D
    weny i szczęśliwego nowego roku :3 nie spij się przede wszystkim haha :D
    nowy http://story-of-soldiers.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. CZY TY CHCESZ BYM CIĘ ZABIŁA!?
    Wchodzę sobie do Ciebie tak od niechcenia, patrzę a tu dwa rozdziały! A ty mi nic nie pisałaś!!! Buuu...
    No dobra, koniec histerii.
    Rozdział jak zwykle cudny, Oliver genialny, błędów nie ma...Pozazdrościć :-) Świetny blog, jeszcze raz to powtórzę.
    O następnym mnie powiadom.
    Lecę czytać jeszcze jeden!

    OdpowiedzUsuń
  11. OMG *.* JAKI ŚWIETNY BLOG!! SOPHIE I OLI MEEEGAAAA *.* zakochałam się w tym blogu!! <3

    OdpowiedzUsuń
  12. WOW.Oliver taki opiekuńczy.WOW
    Nie umie zrobić herbaty.WOW.
    Jestę sę piesełę XD
    Najchętniej wzięłabym krzesło, shotguna lub statek kosmiczny i tak przyjebała tej matce Sophie!
    Co za gupia kobita, no! Tak traktuje swoją córkę?! No chyba ją posrało -,-
    To ja lecę czytać następny :)

    OdpowiedzUsuń